Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nadewszystko chłodno, rozważnie, powoli — rzekł po chwili; gdy się na drogę gorącą wprowadzi sprawę, wzmoże się gorączkę w naszéj biednéj choréj.... bo jéj inaczéj nazwać nie mogę.... Toby było najszkodliwsze.... I tak choroba jéj jest już gorączką.
— A zatém — cóż? proszę mną kierować! proszę mi powiedzieć co mam czynić? spytała Hortensya.
— Ponieważ pani oznajmiłaś swój wyjazd.... należy trwać w postanowieniu, ale się nie śpieszyć.... a nie okazywać gniewu i rozdraźnienia, smutek byłby właściwszy, byłby nawet skuteczniejszy.
To mówiąc ksiądz de Bello, jakby już miał odrazę do dalszéj w tym przedmiocie rozmowy, wstał i wolnym krokiem wyszedł z pokoju....
Wieczorem tegoż dnia nadjechał Robert.... Pilno mu było do Ruszkowa, a lękał się ją widzieć, znaleźć inną, zmienioną, nie tą, jaką ją pamiętał. Przy obcych musiała być zimną, jak była zawsze. Ada zarówno lękała się tego spotkania, aby się nie wydać ze zmianą, która w jéj sercu zaszła.... Znalezienie się Hortensyi nakazywało ostrożność, a nie chciała dla niego być znowu odstręczającą i inną, niż serce kazało. Była to chwila dla obojga straszna do przebycia — pierwsze widzenie się po tém zbliżeniu serdeczném, kiedy wrócić musieli do dawnego stosunku. Robert daleko mniéj znajdował