Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Juściż mnie wypędzić tak nie może.... Chcę jechać — wyjadę! Pozostać tu, patrzeć na te skandale, na te amory nie mogę. Sumienie mi nie pozwala.... Lecz jednéj godziny wylecieć niepodobna.... Chciałabym doczekać radcy tajnego przynajmniéj.
— Nie pisał, kiedy będzie? spytał kanonik.
— Czas nieoznaczony.... Trzeba koniecznie, abyś hrabia widział się z nim wprzódy, przygotował go.... objaśnił, naradził się z nim o wspólne działanie. Duszę jéj ratować trzeba, cześć, sławę.... imię rodziny....
Załamała ręce nad głową.
— Z radcą się widzieć będę — rzekł uspakajając kanonik. W istocie.... to potrzebne.... Wierz mi pani wszakże, że z tą kobietą, znając jéj charakter, trzeba umieć postępować....
Tu siłą i groźbą nic się nie zrobi, tylko się umocni w uporze....
— A więc?....
— Są inne środki — kończył kanonik.... Miłość własna.... miłość własna, niestety! — to zawsze sprężyna jedyna, za któréj poruszeniem zegar człowieka się nakierowuje i nastawia.... Do niéj umiejętnie trzeba przemówić. I — kanonik chciał mówić więcéj, lecz zmiarkował, że całego planu swojego nie powinien był odkrywać przed Hortensyą; więc zamilkł, kończąc poruszeniem ręki.