Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja od godziny jestem w parku! odpowiedziała Ada starając okazać się spokojną — odpoczywałam.... Wieczór tak śliczny....
— Ale godziż się tak trwożyć przyjaciół — odezwał się kanonik — temi samotnemi przechadzkami?
— Miałam dwa psy z sobą.... dodała Ada.... a cóż mi się stać mogło!
— Ja sama, wtrąciła Hortensya, przed godziną wyszłam na spotkanie kuzynki aż pod las.... ale nigdzie jéj dojrzeć nie mogłam.
Ada drgnęła, lecz rozśmiała się zaraz....
— Przecież jedna jest droga ztąd do lasu i leśniczówki.... Ja nie lubię chodzić w towarzystwie, wolę być sama....
— To choć służący mógłby z daleka.... rzekł pułkownik.
— A! to niewola — przerwała Ada. Pułkownik wiesz, dla czego ja na organach grać nie mogę: bo czuję tego kogoś, co kalikując mi nudzi się — tak samo przechadzaćbym się nie mogła, w ślad idącego mając owego znudzonego stróża....
Hortensya słuchała nic nie mówiąc, lecz w oczach jéj było coś strasznego, jakby uciecha mściwéj istoty, która nieprzyjaciela dostała w rękę.
Wzrok ten szatański, ile razy go spotkała, bolał Adę — powtarzała sobie mimowolnie, że Hortensya chodziła na jéj spotkanie — i mogła okiem swém bazyliszka sprofanować scenę.... dla niéj niewy-