Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiedział ani którędy koń go niósł, ani jak dobiegł do domu, stanął u wrót, i dopiero rżenie konia, dopominającego się aby mu utworzono, zbudziło go z tego stanu oczarowania.... który się snem wydawał.
Chłopak otwierający mu wrota, uderzony był dziwnym stanem młodego pana.... Nie odpowiadał na pytania — nie słyszał ich, wszedł do dworku, padł na sofkę i tak pozostał w jakiémś odrętwieniu. Prawdą to było — czy złudzeniem — ona jego siostrą? on jéj bratem? Czuł jeszcze na ramieniu dotknięcie jéj skroni.... tą ręką ośmielił się ją do piersi przycisnąć. Siostra nie broniła mu braterskiego pocałunku.... Był szczęśliwy! Mógł umrzeć....
— Nic więcéj nie chcę — będę jéj bratem, posłusznym, pokornym, wiernym jéj całe życie.... Dwie dusze nasze w jedną się zleją.... Niech ludzie.... potwarzą nas obrzucą, niech cierpię.... dla niéj cierpieć będzie rozkoszą....
Przez cały wieczór, noc całą dumał, myślał, a gdy mu na myśl przyszedł ojciec — bladł i drżał....
Ten braterski związek nuż ojciec zechce zerwać? Co począć wówczas? Odpędził myśl natrętną. Było mu błogo.... choćby jutro umierać, życie nad tę czystą szczęścia chwilę więcéj już nic mu dać nie mogło....
Służba naprzeciwko mówiła:
— Pan gdzieś musiał być na winie?