Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cznią, nawykł go słuchać przez miłość, a czuł zawsze taką wyższość nad sobą, że sprzeciwić mu się miałby był za zbrodnię.
Tym razem wyrazy ojcowskie dziwnie przykro mu zabrzmiały w uszach, zmartwiły go. Pomyślał w duchu, że ojciec w zasadzie, jak zawsze tak i teraz, słuszność mieć musi — ależ w tym świecie zepsutym, który wyklinał, panna Ada była wyjątkiem. Nosiła może jego kajdany — nie było to jéj winą, — umysłem przechodziła o wiele istoty składające te sfery.... Radby był, choć nieśmiało, powiedzieć myśl tę ojcu — ale — jak tu do tego przystąpić było?
Major tymczasem, gdy mu się raz usta otworzyły, ciągnął daléj:
— Dla waszeci panie Robercie, to jest do kaduka uciążliwe sąsiedztwo....
— A! proszę ojca! rozśmiał się Robert: dla mnie to dom bardzo przyjemny.
— Przyjemny? przyjemny? podchwycił major — ale wstydź się! Co tam być może miłego!... Panna, nie przeczę, rozumną być może bardzo, ale też widać i zarozumiałą. Gra sobie rolę królowéj au petit pied! A dwór! z wyjątkiem pułkownika, który mi wygląda jak lew, co mu obcięto pazury — dwór! A toć szpital waryatów....
Robert aż pobladł — źle mu się i przykro zrobiło, łyżkę położył na talerzu, ręce skrzyżował na