Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Długo tu major zabawi? pytała.
— Ja nic nie wiem jeszcze — rzekł Robert....
— Radabym go mieć u siebie przed wyjazdem.... Pułkownik mój poczciwy odżywi się wspomnieniami.
Popatrzała na wychowańca swego piękna pani.
— Nie chcę pana buntować przeciwko władzy rodzicielskiéj — odezwała się z uśmiechem — lecz, jako dobrze panu życząca.... przyjaciołka.... chcę go przestrzedz, abyś zbyt à la lettre nie brał troskliwych przestróg majora.... On byłby rad z pana Roberta, nie mogąc żołnierza, zrobić hreczkosieja, myśliwca i — próżniaka! Jest to rodzaj pieszczoty! Ja to rozumiem.... ale się pan nie pieść. Pracuj!
Robert jasném okiem spojrzał ku niéj. Było w tém wejrzeniu tyle poszanowania, uwielbienia prawie, iż piękna pani tém śmieléj ciągnęła daléj.
— Mnie pana szkoda na takie zadomowienie. Doprawdy, choćbym go trochę pobuntowała, na sumieniu mieć nie będę. Ojciec czyni to w najlepszéj wierze i intencyi.... z miłości wielkiéj.... ale nie ma słuszności....
Nie gniewaj się pan, że przeciw niemu mówię.... obowiązkiem człowieka jest kształcić się, oświecać, podnosić, uczyć, pracować — choćby cierpieć, a starać się wzlecieć wysoko....