Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dys, jakby dla ubezpieczenia się, że mu przyjaciel nie uciecze, wziął go pod rękę....
— Pod werandą u nas się pali. Jest to dozwolone — rzekł, — mam doskonale cygara....
Major błagająco nań wejrzał....
— Ale ja muszę do Zahajów.
— Co za mus! syna przecież tu masz! Ja cię nie puszczę.... Czasu dosyć.... dzień długi....
— Ale —
— Chodź — powtórzył pułkownik....
Wszyscy szli pod ten namiot, w którym podano już kawę i likwory.... Gospodyni sama zbliżyła się do Jazygi, prosząc go, aby cygaro palił, i zapewniając, że zapach ten bardzo lubi....
Skinęła w tém na Roberta, który posłuszny poszedł za nią natychmiast, a za nim powlokły się oczy strapionego ojca....
— Czy ojciec pański zawsze jest tak milczący i.... smutny? spytała go Ada.
— A! nie — odparł Robert — ale mi się zdaje, że bardzo odwykł od towarzystwa.... zasiedział się w samotności....
— Tak, to być może — żywo dodała gospodyni — człowiek robi sobie bardzo łatwo nałogi ze wszystkiego.... Samotność jest rzeczą miłą, ale niebezpieczną. Bez ludzi żyć nie można i nie godzi się....
Robert słuchał z jakiémś namaszczeniem.