Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzę tylko — rzekł chmurząc się trochę Brandys, że z miłości dla syna wpadasz w dziwactwo, kochany majorze.... Jak cię kocham.... Wołałbym na twém miejscu lepsze dla niego towarzystwo, niż zabawę na folwarku z dziewczętami, lub po jarmarkach z drobną szlachtą.... przy ponczyku i kartach....
— O! o to jestem spokojny! rozśmiał się major. — Robert nie ma do anderaczków najmniejszego pociągu, ani do kart i butelki.... a.... towarzystwo gładkie.... nadto mu się uśmiecha....
— E! dziwaczysz, słowo daję! zawołał pułkownik.... Co u kata! my ci go nie popsujemy!!
— Gadało się to tak, aby gadać — zakończył major; wyciągnąłeś mnie sam nie wiem jak na to...
Milcząc przeszedł się major po pokoju parę razy posępny, stanął potém przed starym kolegą, który z podziwianiem postrzegł, że miał oczy zwilżone.
— Daruj ty mi pułkowniku — rzekł głosem, w którym czuć było poruszenie — daruj mi, że ja starym obyczajem serce moje całe odkrywam przed tobą aż do głębi, która się tobie wydaje dziwactwem, a jest dla jedynego dziecka miłości pełna. Mam go jednego, nim i w nim żyję! Być może, iż się troszczę zbytnio.... ale wszystko mnie