Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie przyzna nigdy — zawsze niby czyni wszystko z obowiązku — a no — znamy się na tém!!
Chociaż już major Jazyga wcale nie podsycał rozmowy, która zdawała mu się być niezbyt miłą, pułkownik nie przestał rozwodzić się z pochwałami swéj dobrodziejki. Było w nich jawnie dużo przesady, nadto uniesienie i serce poczciwego Brandysa zbyt wielki może udział w nich miało. A że w początkach major objawił jakby sceptyczne usposobienie, Brandys tém mocniéj nalegał, dowodził i nastawał....
— Najwięcéj mnie to dziwi — odezwał się w końcu, że wy, kochany majorze, coście od syna pewnie wiele dobrego o niéj słyszeć musieli, bo twój Robert jest, jak my wszyscy, z wielkiém dla niéj uwielbieniem — że wy — wy — jakoś mi się zdradzacie z pewną... jakby to nazwać.... gorzéj niż obojętnością dla méj dobrodziejki.... Przez samą wdzięczność powinnibyście ją na niewidziane wielbić — bo dziwnie jest łaskawa dla waszego syna....
Słysząc ten zarzut major się podniósł i gorąco zaprotestował.
— Ale — kochany pułkowniku — cóż ci się marzy?.... Zkąd, dla czego, miałbym ja mieć jakieś uprzedzenie przeciwko osobie tak powszechnie szanowanéj, gdy zwłaszcza jeszcze i wy dla niéj ma-