Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brandys aż się porwał z krzesła.
— Widzisz, kochany panie Pietrze — zawołał — widzisz, że nie znasz mojéj pani, to ci tę herezyę wyrzeczoną przebaczam. Gdybyś ją poznał....
Major tak spuścił głowę i zatopił ją w ramionach, tak się zgarbił, iż mu nawet twarzy widać nie było. Zmilczał zupełnie.....
— At! co to gadać o tém — wciąż mówił Brandys — są wyjątkowe istoty, a jedną z nich niezaprzeczenie jest moja dobrodziejka.... Ma wdzięk niewiasty, a rozum męzki i naukę.... Czego ona nie umie? czém się ona nie zajmowała??
— Widzisz, kochany pułkowniku — bez urazy, bez urazy — rzekł cicho głowę podnosząc major. Wiedziałem o tém od mojego syna, który, jak wy, z wielkiém jest uwielbieniém dla tych fantazyj.... A to są, nic więcéj jak kobiece fantazye.... Chwyta z kolei dla rozrywki, dziś filozofię, jutro botanikę, pojutrze astronomię — na ostatku muzykę, chemię, nie wiem już tam co.... Wszystko to.... zabawki.... zabawki....
— Bez urazy.... pułkowniku, dodał major — ot, prawimy sobie tak o kobietach w ogóle, ujmy jéj to nie czyni. Ja lubię kobiety, które kobietami po prostu, jak Bóg przykazał, być umieją. Nie dziwujcie mi się, że opponuję....
Nachmurzył się Brandys.