Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po rzuconych kilku pytaniach, przekonać się mógł pułkownik, iż zbytniego zajęcia nie obudziły marszałkówny.... i zamilkł. Dojechali do Żabliszek posępni oba i zmęczeni.
Nazajutrz dla odmiany wypadało jechać do Surymów, aby, jak mówił major, nie sądzono, że same matadory tylko rewizytują. Surym był o miedzę, niemajętny szlachetka, zgryźliwe człeczę, bo nawet z Jazygą się kilka razy zadzierał. Oboje państwo nie mieli pretensyi do żadnych występów i roli, żyli po gospodarsku, skromnie — i piękną swą Zosię wychowali na gosposię, bo i matka była zawołaną gospodynią. Gdy z południa zajechali do dworku w Annopolu, bo wioska od imienia pani była tak przechrzczona (dawniéj zwała się pono Świninem, co niedobrze brzmiało), zdało się w początku, iż nikogo w nim nie zastali. Żywéj duszy też nie było w dziedzińcu.
Prawda, iż słońce dopiekało okrutnie. Surym się położył był zdrzemnąć, sama pani była na ogrodach, a Zosia przy niéj. Służba się też jakoś porozwlekała i pochowała.
Na progu chodziły dwie kury, prowadząc nader ożywioną rozmowę z kogutem, który siedział na poręczy ławy. Na przyzbie stary pies, podniósł głowę, szczeknął i spełniwszy obowiązek, spał daléj. Nikogo....