Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tycznie. Wysiłek to był dla skromnych oczu szlachty aż nadto wystarczający do dania wyobrażenia wielkiego o dostatkach i wykwintnym guście czcigodnego urzędnika. Przyjmował w nim nieraz wysokich dygnitarzy z gubernii — i było po pańsku jak należy; ale — wszystko to widziane z blizka czuć było tandetą. Nie brakło żadnéj rzeczy, któréj wymaga obyczaj, począwszy od szampana do liberyi, ale szampan był krajowéj fabryki, a liberya nicowana i farbowana. Urzędowanie rujnowało, nie można było zejść z téj stopy, na jaką się raz weszło, reprezentując powiat.... Wszystko więc na oko się utrzymywało — z wielkim trudem — i do czasu.
W rezydencyi był rodzaj pałacyku przy starym ogrodzie.... a gdy Jazygowie nadjechali, rodzaj kamerdynera nieogolonego poszedł ich zameldować, prowadząc do salonu. Tu nie było nikogo oprócz otwartego fortepianu, nut w nieładzie i mocno wyszarzanych krzeseł obitych niby aksamitem — ale łatanych....
Nie dając się długo rozpatrywać tu gościom, wszedł marszałek z powitaniem narzekając na zajęcie, które go i na wsi ścigało.... Serdecznym był bardzo... Zaledwie usiadłszy, zerwał się zaraz przepraszając, że ma słówko do powiedzenia sekretarzowi i absentował się na chwilę. W są-