Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I ja niewiele — potwierdził Dryja.... no, juściż najrzeć potrzeba, ani słowa.... ale u nas jak raz machina nakręcona, samo jakoś idzie.
— Otóż bo widzicie, że u mnie machinę tę nakręcać jeszcze potrzeba.... rzekł Robert — dlategom ja tam niezbędny.
— No — ale zawsze.... zabawisz z nami.... rzekł Sobotkowski. Ażebyś też nie był u mnie, dawnego kolegi.... tobym cię z kretesem przeklął.
— I jabym z przyjaźni skwitował! dodał Dryja.... o tém nie ma i mowy....
Gdy Roberta odwołano, spojrzeli po sobie.
— Wiesz, strasznie mi paniczykowato wygląda Robcio — rzekł Sobotkowski, — zmienił się mocno.... Słyszałem, że go tam do pańskich domów wciągają. Chłopak ładny.... Posmutniał, nie swój.
— W istocie trochę rezonu stracił — rzekł Dryja — ale kto to może wiedzieć od czego! Chłopak dobry z kościami....
— Słyszałem z boku, że się major wygadał, jakoby mu chciał puścić Żabliszki — pewnie go ożenią.
— Z kim myślisz?
— A kto to wiedzieć może! Marszałek bardzo mu się uśmiecha.
Sobotkowski, który w istocie miał na jedną z córek marszałka widoki, minę zrobił osobliwą.
.