Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ada wstała porywczo, z pokornéj penitentki przed chwilą, zmieniając się w niewiastę obrażoną. Usta jéj drżały, chciała mówić, powstrzymywała się, była rozgniewana i czuła, że się gniewać na duchownego nie miała prawa....
— Proszęż mi tę zagadkę wytłómaczyć na Boga! zawołała głosem poruszonym.... Dla mnie to wszystko jest niezrozumiałe, i dotyka mnie tém mocniéj, że się czuję całkiem niewinną.... Mówmy jasno, księżę kanoniku, co — a raczéj kto mi grozi tym upadkiem — mnie! mnie!
Z dumą ręką wskazała na piersi, uśmiechnęła się pogardliwie i powtórzyła: — mnie!
— Moje dziecię — to co dla ciebie ja zowię upadkiem — dla innéj osoby byłoby ratunkiem.... Ja mierzę cię miarą wyjątkową, mówiłem już....
— Lecz, na Boga — słowo téj zagadki! księże kanoniku — słowo zagadki! Co? kto, gdzie mi grozi?... Proszę mówić jasno i bez oszczędzania mnie.
Prałat nie mógł już się wycofać.
— Jawném to jest dla wszystkich co cię otaczają, dla mnie też — iż masz wyraźną słabość, niewytłómaczoną skłonność, pociąg — może poczynającą się miłość dla tego.... nieszczęśliwego Roberta.
— Ja? miłość? dla Roberta? dla tego na pół dziecka? Kanoniku! godziż się to coś podobnego po-