Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obawiałam się wybuchnąć. Zdaje się, że zrozumiała to, i że pragnęła, postanowiła mnie do gniewu pobudzić — a to jéj się nie udało....
„Jeden poczciwy pułkownik bierze moją stronę.... Właśnie dla tego, że Hortensya i kanonik prześladują mnie tą słabością — nie ustąpię....
....„Przez dwa dni — dziś już trzeci, nie było Roberta.... Czułam, że mi jest w domu potrzebny, co najmniéj jak Oblęcki, Rubaczek i Musiatowski... Może nawet ta naiwna dusza dziecięca żywiéj mnie niż ci kalecy moi obchodzi.... Cóż w tém złego? Nie kocham go przecie — bawię się nim.... Mam może nawet trochę zasługi, że mu się u mnie głowa otwiera, umysł rozjaśnia....
„Dziwne chłopię.... Ale cóż się mu stało, że go nie ma? Trzeci dzień! Gdybym się posłała dowiedzieć, dałoby to kochanéj Hortensyi pobudkę do przycinków — nie chcę jéj tém uszczęśliwić....
....„Był chory pan Robert.... zaziębił się. Ale cóż takiéj silnéj młodości jak jego zaszkodzić może? Jedno co jego ojciec umiał doskonale wychowując jedynaka, to, że go zahartował i oszczędził mu przez to wiele w życiu zawad i nieprzyjemności. Przez czas tego niezdrowia czytał książki, które mu dałam.... Słuchałam egzaminu. Pojętny dziwnie..,.. a nic go nie nęci tak, tak bardzo, aby się żywego życia wyrzekł dla nauki i rozmyślania.