Działo się to w okresie ogromnego powodzenia „Dziejów Grzechu” na scenie teatru Polskiego w Warszawie.
W jednym z magazynów starożytności na Świętokrzyskiej wystawiono pięć figur. Jakiś pan chce kupić jedną z nich. Właściciel sklepu oświadcza, że sprzeda tylko komplet, bo te pięć figur stanowią całość: przedstawiają one pięć zmysłów. Dopiero po długich targach zgadza się właściciel za słoną cenę sprzedać jedną figurę. Nazajutrz zjawia się w sklepie amator na jedną z pozostałych figur. Znów to samo: te cztery figury — to całość: cztery pory roku. Zaczynają się pertraktacje, wreszcie klijent kupuje co chciał. Trzy pozostałe figury wyobrażają teraz trzy gracje. Po kilku dniach zostały dwie i były one „Dniem i Nocą”. Wreszcie została tylko jedna. Ktoś wchodzi do magazynu i pyta o cenę. — Właściciel żąda 500 zł. Klijent jest przerażony. „Dlaczego tak drogo?” — „To jest drogo? Za taki cymes? Za takie aktualność? Pan wie kto to jest? (szeptem) Ewa Pobratyńska”!
Z raportu policyjnego: „Na ulicy Służewskiej poranił ciężko niejaki Łupalski swoją żonę z którą miał pięcioro dzieci za pomocą uderzenia młotkiem w głowę”.
Szczyt galanterji. Jedna z uroczych artystek warszawskich przechodziła niedawno operację ślepej kiszki. Kiedy obudziła się z uśpienia, ujrzała nad sobą chirurga d-ra L., wdzięcznie uśmiechającego się do ślicznej pacjentki:
— No i jakże to było, panie doktorze?
— Znakomicie, łaskawa pani! A propos, pani wyrostek robaczkowy był przecudowny!