Pan Katz spojrzał na buchaltera, zaczął machać rękoma i odpowiedział:
— Za późno, panie, za późno! Teraz już nie pomogą żadne podlizywania!
Pewien prowincjał przyjechał po raz pierwszy do Warszawy. Nie może się zorjentować. Podchodzi do policjanta:
— Przepraszam pana, gdzie jest Plac Teatralny?
— Plac Teatralny? Właśnie stoję na nim.
— Hm... To nic dziwnego, że go znaleźć nie mogę.
— Wyobraź sobie, jaką wczoraj miałem przygodę. Żona wyjechała, poszedłem więc do knajpy, wracam do domu zupełnie pijany — i nagle widzę w lustrze, że jakiś mężczyzna całuje moją żonę, która rzekomo przyjechała.
— Ładna historja!
— Przyglądam mu się — i widzę, że to nie żaden obcy mężczyzna, tylko ja sam...
— No i...
— A oprócz tego widzę, że to wcale nie moja żona!...
— Znałem malarza, który z taką dokładnością namalował pajęczynę, że służąca myślała, że to prawdziwa i przez pół godziny usiłowała usunąć ją.
— To niemożliwe.
— Dlaczego? Zapewniam cię, że są tacy malarze.
— Ale takich służących niema.