Strona:A. Lange - Zbrodnia.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czesnym. Brat mój, Adam, lekarz z zawodu, nie nazywał go inaczej, jak socjaldemokratą, gdyż malec nosił czerwone podwiązki, a Karol w jakiejś okazji pogardliwie o kimś wspomniał, że do żadnej partji nie należy. Te wszystkie wyrażenia zapamiętał sobie Heniuś i raz w momencie gniewu powiedział matce:
— Mama jest inteligientna! Mama do żadnej partji nie należy! A ja jestem esdek; mam czerwone podwiązki i czerwony krawat!
Oczywiście matka śmiać się zaczęła z tych synowskich powiedzeń, a Heniuś dalej trwał w swoim esdeckim nastroju i zaczął śpiewać dyszkantem: Czerwony sztandar, Jeszcze Polska, Z dymem pożarów, Na barykady, czego nauczyła go niańka Anusia do współki z Marynią. Całą tą ekstazę zakończył okrzykiem:
— Niech żyje konstytucja!
Heniuś miał swoje „dni polityczne“, ale właściwie nie polityka jest jego powołaniem. Jestto umysł konstrukcyjny, który tworzy nieustannie nowe systemy teologiczne i filozoficzne, a właściwie jest on rzeczywistym mitotwórcą. Dla niego niema żadnej niemożliwości; wszystko u niego żyje, myśli i mówi; ptaki, chmury, drzewa, meble, zegary, rondle, zabawki — wszystko to żyje; wszystko to z najwyższą