Strona:A. Lange - Elfryda.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tworkowski, leżąc na „kojce“, t. j. łóżku drewnianym — bardzo prostej konstrukcji, mówił do Grecza:
— Żeby nie ten mój proklatyj wygowor, to ja ci mówię, prostoby w aktory poszedł... Bo ja po polsku mówię doskonalno, tylko to udarenje... Ja to czuję... Ja się hodował w Pietierburgie — i zaraz poznasz: ot, z tamtych stron... A tak śpiewać, jak wy, po warszawsku — trudno mi się wyuczyć. Komik byłby ja, że nie daj Boh! Cała publika łopałaby od śmiecha.
Mordko, krawiec z Kielc, człeczyna spokojny, który niewiadomo zaco dostał się do naszej reduty, jęczał od czasu do czasu — i wołał:
— Oj, poco ja tu wlazł?
Tymczasem Promachow i szewc Rudawski, leżąc na swoich kojkach i ćmiąc okropną machorę, zaczęli spór bardzo głośny. Mówili o wojnie: Promachow, który uchodził za znawcę strategji, ostro napadał na całą organizację armji, ale Rudawski się obraził i z szewcką pasją mówił:
— Cała armja — k czortu może być! Ale nasz diewiatnadcatyj wostoczno-sibirskij strełkowyj połk, to były chwaty, że ojra! Żebyś nas widział pod Wafangou, tobyś gębę rozdziawił. Szedł ci tam grochot i była taka ojra, że lu! Potym walą Japonce — lu! Potym my na nich — lu! I sumatocha się robi okropna — i lu, lu! Pewnie, że cała armja psu na budę, ale co nasz pułk — to ojra!
Kułakowski z Fiszerem prowadzili poważną dys-