Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zupełnie jak w ekstazie miłosnej i wymownie bezmyślnemi. Lecz również uważała za poniżające dla siebie przechodzić w takich wypadkach obok nieznajomych mężczyzn, z opuszczonemi oczyma, rumieniąc się i robiąc minę, że nie spostrzega. I dlatego, kiedy Helena wstąpiła ze schodów na pokład i zastąpili jej drogę — z jednej strony ten sam marynarz, a z drugiej strony stara tłusta kobieta z paczkami w obydwóch rękach, która, zadyszawszy się przy wchodzeniu, dreptała i kręciła się na jednem miejscu, obojętnie popatrzała na zwycięzkiego bruneta i rzekła, jak mówią do roztargnionej służącej:
— Zechce pan przepuścić.
I z zadowoleniem zauważyła, jak figlarna zuchowatość momentalnie znikła z twarzy jego skutkiem pewnego siebie lekceważącego jej tonu, i jak spiesznie, bez żadnych grymasów, odskoczył na bok.
Teraz podszedł do Heleny, która siała, oparta o burtę, i, zwracając jej bilet, umyślnie odrazu to zrozumiała — dotknął gorącą łaskocącą skórą swych palców jej dłoni i zatrzymał rękę, być może, o ćwierć sekundy dłużej, niż to było potrzebne. I, skierowawszy wzrok z jej obrączki na twarz jej i nadskakująco uśmiechając się, spytał z grzecznością, która winna była być salonową:
— Przepraszam. Pani, zdaje się, z mężem raczy jechać?
— Nie, jestem sama, — odpowiedziała Helena i odwróciła się od niego ku burcie, twarzą do morza. Lecz w tej chwili zakręciło się jej lekko w głowie,