Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rój pstrych motyli, kołysały się chustki, kapelusze i parasolki.
W Jałcie był teraz w całej pełni sezon wielkanocny, i dla tego na parostatku jechało niezwykle dużo ludzi. Cała rufa, wszystkie przejścia między burtami a kajutami pasażerów, wszystkie ławki i występy, wszystkie korytarze i otomany w salonach były zawalone i zapchane przez ludzi, tłomoki, kufry, odzież zwierzchnią. Dokuczliwie i nudnie krzyczały dzieci przy piersi, oficerowie parostatku powiększali jeszcze tłok, krążąc po parostatku tam i z powrotem bez żadnej potrzeby; kobiety, jak zawsze to robią w miejscach publicznych, zatrzymywały się ze swoją paplaniną właśnie tam, gdzie największy panował ruch — w drzwiach, w wązkich przejściach; zatrzymywały ruch ogólny i uporczywie nie pozwalały nikomu przejść. Trudno było wyobrazić sobie, jak rozlokuje się ta cała masa. Lecz powoli wszystko uspokoiło się, ułożyło, przyszło do porządku, i kiedy parostatek, wyszedłszy na środek portu i nie krępując się więcej ostrożnością wziął pełny bieg — na pokładzie zrobiło się już luźno.

II.

Trawina, stojąc na rufie, patrząc w tył, na uciekające miasto, które jak biały amfiteatr wznosiło się wzwyż na zboczach gór i uwieńczone było nawpół okrągłą altanką z cienkich kolumn. Dla oka wyraźnie dostrzegalnem było to miejsce, gdzie spokojna, głę-