Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dlaczego tak zbladła? Dlaczego musiałem przemocą wydobyć od niej każde wyjaśnienie? Dlaczego przemilczała uparcie szczegóły, dotyczące samej tragedji? Wyświetlenie tego wszystkiego wykaże z pewnością, że nie jest taka niewinna, za jaką chciała uchodzić przedemną. Narazie jednak dalsze śledztwo w tym kierunku byłoby bezskuteczne; należało tedy zabrać się do tej zagadki, której rozwiązania szukać trzeba było śród pieczar na moczarach.
Wskazówki, jakie mi dał Barrymore, były bardzo niedokładne. Uprzytomniałem to sobie w drodze do domu, na widok łańcucha pagórków, z których każdy wykazywał ślady prastarych siedzib ludzkich.
Kamerdyner powiedział mi tylko, że nieznajomy przebywa w jednej z tych opuszczonych pieczar, a setki ich były rozsiane wzdłuż i wszerz moczarów. Miałem wszakże własny punkt oparcia w poszukiwaniach od chwili, kiedy dostrzegłem owego mężczyznę, stojącego na Czarnym Szczycie. Tam zatem będzie punkt środkowy mojego działania. Stamtąd będę przeszukiwał kolejno wszystkie pieczary na moczarach, dopóki nie znajdę właściwej.
A gdy spotkam w niej owego mężczyznę, zdołam, przy pomocy rewolweru, zmusić go do wyznania kim jest i dlaczego szpiegował nas tak długo. Mógł nam się wymknąć śród tłumu na ulicy Regenta, ale tu, na tem pustkowiu, już mu się to nie uda.
Jeżeli zaś odnajdę pieczarę, a mieszkańca w niej nie będzie, pozostanę w niej dopóty, dopóki nie powróci. Holmes nie zdołał go schwytać