Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przedewszystkiem jednak muszę Cię zapoznać z innemi czynnikami zagadki, jaką mamy rozwiązać.
Jednym z nich, o którym wspomniałem ci zaledwie, jest zbiegły, ukrywający się wśród moczarów więzień. O ile się zdaje, opuścił on już te strony, a to przeświadczenie uspokoiło mieszkańców pustkowia. Już tydzień minął od chwili ucieczki więźnia i przez ten czas nikt go nie widział ani słyszał o nim. Niepodobieństwem jest, żeby wytrzymał dotąd na moczarach. Ukryć mógłby się z łatwością w którejkolwiek jaskini, ale nie miałby co jeść, chyba, że schwytałby i zarżnął jednego z pasących się na stokach gór baranów. Sądzimy tedy, że stąd uciekł, a dzierżawcy okoliczni mają w tem przekonaniu sen spokojniejszy.
W zamku jest nas czterech mężczyzn, zdolnych obronić się w razie potrzeby, ale wyznaję, że miałem chwilę niepokoju, na myśl o Stapletonach. Mieszkają na zupełnem pustkowiu, trzymają tylko dwoje służby, a sam Stapleton nie grzeszy siłą. Byłby więc wraz z siostrą zupełnie bezbronny w rękach takiego wytrawnego złoczyńcy, jak ów zbieg z Notting Hill, gdyby się dostał do nich. Sir Henryk był takiem położeniem niemniej odemnie zaniepokojony i zaproponował, że Perkins, groom jego, będzie u nich sypiał; Stapleton wszakże nie chciał o tem słyszeć.
Troskliwość baroneta wynika też i stąd, że nasz przyjaciel zaczyna zajmować się żywo piękną sąsiadką. Nic dziwnego; czas w tem dzikiem ustroniu wlecze się nieznośnie dla czło-