Strona:A...B...C... (Eliza Orzeszkowa) 018.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czątek... ziarnko do ziarnka — zbierze się miarka, i później, później...
Mieczysław wstał. Sztywnie postąpił kilka kroków, chude ramiona w wytartych rękawach zaokrąglił dokoła kibici siostry i mocno ją kilka razy w czoło pocałował. Ona skoczyła mu na szyję.
Tego wieczora przy zapadającym zmierzchu, z dołu, z pod podłogi, wzbijać się ku niej zaczęły niesforne gwary, stukania, krzyki. Była to chwila, w której, gdy światło dnia usypiało, budził się i życie swe rozpoczynał szynk. Jakby odgłosy tego nocnego, podziemnego życia z miejsca ją poderwały, Joanna zerwała się z ławki i szybko zbiegła na dziedziniec. Biegła ku mieszkaniu ślusarza pijaka i żony jego, praczki. Po drodze sukni jej uczepiła się dziewczynka malutka, bosa, rumiana i z kaczemi ruchami, obok niej biegnąc, razem z nią zniknęła za drzwiami ciemnej sionki. Gdy po upływie dość długiego czasu wyszły obie na dziedziniec, za niemi ukazał się ślusarz, człowiek barczysty, z twarzą obrzękłą od pijaństwa, załzawionemi oczami i rozczochraną czupryną nad wąskiem czołem. Z ubrania i całej postaci jego wiał nieporządek przyzwyczajeń, nie był jednak dnia tego pijany, tylko czegoś uradowany i rozrzewniony. Za progiem swego mieszkania pochylił się i, schwyciwszy rękę Joanny, z całej siły ją pocałował. Jednocześnie duży Kostuś, barczysty, cały w grube płótno odziany, bosemi stopami ciężko o kamienie uderzając, z dzbankiem, pełnym wody, pobiegł na schodki, prowadzące do mieszkania Lipskich. Od dość dawna już oddawał on czasem Joannie różne drobne go-