Strona:Żywe kamienie.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„I...?!“
„My, igrce, pań świętych nie przysparzamy kościołowi Bożemu“.
Jak w ciemię uderzony opuścił rycerz głowę, tem najbardziej dociśnięty, że przed samym sobą upokorzon. Wbiły mu się oczy w ziemię:
„Czy nie szatana to aby sacerdotes ambulantes, jak tych wagantów nazywają ludzie?.. Ni te kuglce butlą, kulą i nożem, tak one igrce i mitrą, i koroną, i wiankiem dziewczęcym igrać gotowi, — a i dolą i niedolą człeczą, — a i wszelką treścią dusz ludzkich. Jakże to zwie się ich hasło? Vitam explorare! — Ni to czarowniki warzą z żywej krwi serc człeczych swej igry holocausty — pod gęśli zaklęciem. Niejedna pewnie dusza człecza, — niewieścia, czy męska, — upiwszy się tym abkochtem, wyzbyła się swej woli prawiczej: k.... się stała! Przykłada się każdy chór człowieczeństwa do jakiegoś pożytku dla powszechności, igrce zasię nie przyczyniają się niczem do pomyślności powszechnej: Quod est monstrum! — gromił to słusznie któryś tam z ojców kaznodziejów... Prawdziwie, życia to chyba potwory, wytrącony chór człowieczeństwa!“
Wreszcie rzekł głośno:
„Na śmierć przyszedł może zaśpiewać ten chór wasz ofierze ducha swego“.
Goliard zaniepokoił się. Bo te oczy smutne zapatrzyły się w tej chwili przed się jakoś niesamowicie; zaś twarz, dotychczas w gniewie czerwona, stała się nagle szara jak ten mur.