Strona:Żywe kamienie.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mierzło już w tej chwili rospusty wspomnienie, więc otrząsał je z siebie myśli pogardą.
Z dłońmi w rękawach, z kapturem na oczach złorzeczył klerk kobiecie:
Femina res rea, res mala, carnea, vel caro tota! — kobieta rzecz potępiona, duszy szkodna, cielesna wskroś: zgoła, mięsem śmiertelnem cała!... Jama ostateczności ziemskich!.. Rabuśnica i korsarka duszom naszym — tą pięknością ciała, a duszy swej rozkładem: — pulchra putrida!
Żaden ojciec kaznodzieja tak nie grzmi na kobiety, jak człek oświecony, gdy w chwilach cielesnego przesytu chce oczyścić myśli z kobiecego ducha tkliwości fałszu i mętu.
Stał goliard wciąż u kolumny, zapatrzony w dogasające na widnokręgu zorze. A na tem chmurnem skłębieniu się żarów przygasłych, nad zatajonemi w tych chmurach błyskawicami burz, rozświetlała się ducha żarz. U dogasających ogni żądz zapala się nieraz myśl światłością dziwną w ogarnianiu widnokręgów świata i czasów. Tak i w duszach naszych: chaosy Bakcha zwycięża — przeczuciem bodaj tylko — Apolla moc.
Niech sobie tam czajka polata i skarży się wciąż nad łęgiem, by to drugie, przyziemne skrzydło duszy. Myśl, oderwana od pokutniczego smętu, wzbiła się i ponad dolę swą ziemską. Po upojeniach, które minęły, chłonęło go morze, ogarniające pierzchliwości wszelkie: — świat i wieki.