Strona:Żywe kamienie.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz po chwili kiwał smętnie głową:
„Że baby w twym domu niema, temu chętnie wierzę: żadna żonka nie pozwoliłaby na utrudzanie się tak bezkorzystne. Ale kacerstwo?.. Hm! — Będziesz ty starcze gasił potężne, widzę, ognie w kuźnicy swojej!“
A postać jego kojarzyć mu się jęła w myślach wraz z tamtą zbroją w jednego ducha wyraz.
I on nałóg rozmyślań osępił mu wnet oblicze pod klerka kapucą.
„Czemże ten Parsifal tak nieugięty w dążeniach swych był?.. Owo że tych ramion i goleni potężnych nie czepiała się w życiu jego żadna kochanka, ani żonka, ani bachorki: — że jednem i dla tego jednego tylko żył! że oną zaciekłość dożywotnią dawnych bohaterów znał! że zęby w sercu miał, — jak Peredur, jak Cormon-Pies!..“
I aż zacisnęły się mimowoli oba kułaki goliarda.
A zaduma szeptała mu dalej pod kaptur:
„Czemże tak żyw i potężny w sumieniach naszych Parsifal ten, — choć Graala przecie niema?
I odpowiedział jej duch sam z skupienia swego:
„Bo nie ustawał w szukaniu szukaniem!“
A sumienie nastąpi na ducha z miejsca, w mig, — jakby krzyżowym przerzutem miecza. Nie osłonią od tego ciosu pawęże żadne:
„A ty?!..“
Chciał było goliard wymknąć się westchnieniu temu, które tak ciężko podnosiło mu pierś. Spręża grzbiet, rozciąga ramiona... Alić pierś człecza, ni ten