Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
aż raz twój ojciec, nieco zmorzony winem... znasz go przecie... staje się wówczas sentymentalny...
Rita (do siebie). Jak oni wszyscy.
Fryderyk. Bo?
Rita. Nic, nic. Proszę, mów dalej.
Fryderyk. Hm. Na szczęście nikt z Rudolfsztadu nie widział cię nawet w tym ostatnim roku, kiedyto stałaś się tak głośną... zatem krótko: musisz wracać.
Rita. Z Brazylii.
Fryderyk. Tak! Nic nie stoi temu na przeszkodzie. Nic zgoła, dzięki Bogu, a twoi biedni rodzice nie posiędą się z radości.
Rita. No, no.
Fryderyk. Z pewnością, wierz mi.
Rita. Czy oni wiedzą, że Rita Revera to ja?
Fryderyk. Napisałem im o wszystkiem, bardzo się cieszą, żeś przybrała obce nazwisko — przyjmą cię z otwartemi rękoma. Erna! Proszę cię, błagam cię! Jeszcze czas, dziś jeszcze — ale nie możesz ręczyć, czy już jutro ktoś z Rudolfsztadu, kto cię zna...
Rita. Nie. Tego nie uczyni nikt z Rudolfsztadu. Oni są na coś podobnego zanadto dobrze wychowani. Widzisz to przecież na sobie. — Ale idźmy dalej! Jeśli zatem szczęśliwie powrócę — cóż potem?
Fryderyk. Potem... kiedy wrócisz na łono rodziny i towarzystwa i... kiedy następnie upłynie czas pewien i wszystko przejdzie, jak gdyby nic nigdy nie zaszło...