Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Rita. Hm?
Berta. Ten pan.... pragnie koniecznie mówić z Panią. Jest w przyjeździe.
Rita (z sypialni:) Tak. No, najpierw pomóż mi. — Tak — to taki? — Fredzio — (przeciągle schodząc z wyższych tonów w niższe:) Hmmm. Tak, tak, to szczególne... Proś.
Berta (wraca w głąb sceny:) Wielmożna Pani kazała prosić. (Odchodzi).
Fryderyk (wchodzi).
Rita (jeszcze w sypialni, spiewa znowu).
Fryderyk (słucha nieruchomo, i z nerwowym niepokojem rozgląda się po pokoju).
Rita (w czerwonym szlafroku, wychodzi z sypialni, ale wstrzymuje się w drzwiach).
Fryderyk. Ah — (kłania się). Dzień dobry.
Rita (mierzy go od stóp do głów z drwiącym uśmiechem).
Fryderyk. No tak — czy już mię Pani poznajesz?
Rita (spokojnie, złośliwa). To dziwne. Pan — odwiedza mnie? A cóż się stało z pańskiem dobrem wychowaniem? (śmieje się zjadliwie). Czyż Pan już zatracił wreszcie poczucie wstydu?
Fryderyk (powstrzymujący ruch ręki:) O proszę, bardzo proszę, — tylko nie tym tonem. Przyszedłem tutaj po to, aby Pani wszystko wyjaśnić, wszystko.
Rita (j. w.) Pan — u mnie! (wstrząsa głową). Nie do uwierzenia! (Wchodzi zwolna do pokoju, — chłodno). No — proszę! kiedy już