Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
I

Zapadał zmierzch i na chwilę opanowała światem straszliwa cisza. W niebywałem milczeniu zapowiadał się jakowyś kres i koniec wszystkiemu, co dotrwało do tej godziny zmierzchu i jeszcze żyło. Wnet zerwie się trzask piorunów i chmurna noc zawyje, orząc i prując powietrze w błyskawicach i dymach. Nie ostoi się nic, dokona burza swego dzieła, powali, uśmierci, zagrzebie w ziemi ostatnią resztę tego, co czai się jeszcze i trwa już ostatnim tchem...
W ciszy na dalekiej równinie płonęły spokojnie ciemno-purpurowe pożary. Zapadająca noc otulała je coraz szczelniej, gubiąc, myląc odległości w czarnej przestrzeni. Chwiały się, falowały wielkie ognie i zdawały się sunąć światem jak widma. Unosiły się i opadały, rozpościerały się po ziemi i wypiętrzały się, rosły, sięgając ku ciemnemu niebu, zawalonemu od horyzontu do horyzontu jedną bezmierną chmurą. Tu i tam na niskim pułapie nieba rodziły się i znikały jak gasnące zarzewie blade mętne łuny.
Szybko gęstniały ciemności, zatracały się rzeczy