Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Według mojego przekonania, to był nasz punkt kulminacyjny. Odtąd więcej naszych łodzi podwodnych ginie, niż zdołamy wybudować nowych. Straciliśmy najlepszy czas na dyplomatyzowanie z Ameryką... Zbawić nas może tylko broń chemiczna — pomimo całe pańskie Edgewood Niemcy panują w chemji. A od wynalazku prochu nie znamy niczego, co mogłoby dokonać tak głębokiego przewrotu w warunkach wojny, jak broń chemiczna. Pracujemy, pracujemy, panie Heim, ale psychika Niemca jest przyciężka, przywiązuje się zanadto do tego, co już dokonał, zadługo się namyśla nad każdą nowością... Po tamtej stronie jeszcze błąkają się w metodach, nie mogą sobie poradzić z nami. Ręczę, że dotychczas nie zidentyfikowano jeszcze nawet naszego Żółtego Krzyża?
— Zdaje się, że nie.
— A cóż dopiero produkcja masowa! Ile im to czasu zabierze? Ile popełnią błędów?
— I oni podziwiają naszą potęgę, ale pozwolę sobie zaznaczyć, że podążają za nami, podążają olbrzymiemi krokami. Najmłodsza, zeszłoroczna centrala badań w Ameryce zatrudnia tysiąc dwustu chemików i siedemset sił pomocniczych. Jednocześnie podlega badaniu cztery tysiące substancyj...
— To imponujące, zanadto amerykańskie — za dużo substancyj!... Zabłąkają się. My trzymamy się jednego, ale prowadzimy rzecz do najdalszych i najgłębszych konsekwencyj. Zato obawiam się, że pańscy Amerykanie zaskoczą nas jakąś nieprzewidzianą