Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na baczność z dłoniami na udach i raportuje jakieś niesłychane przyszłe wydarzenia. Co za prorok. Skąd on wie, co będzie? I baron von Tebben-Gerth chce go wytrącić z natchnienia, zapyta go — czy wyczytał to wszystko w książkach Jean Paula Richtera? Nie zapyta, gdyż nagle w oczach podoficera, zapatrzonych weń natarczywie, dostrzega i przypomina sobie czyjeś oczy tak samo nieruchome i wbite weń. Co to było? Zapada w sen dawnego wspomnienia...
..Idzie na dno od torpedy „Algorta“, parowiec kanadyjski, dwie przepełnione łodzie na wzburzonem morzu z rozpaczliwym uporem wiosłują ku niemu. Czerwono zachodzi słońce, przegląda przez szczeliny wśród poszarpanych chmur. Tonie pierwsza i kilkanaście głów pląsa na spienionej fali. Rozpierzchają się, skupiają się w podrzutach i wciąż zbliżają się ku niemu. Tonie druga — na przestrzeni stu metrów aż gęsto od pląsających głów. Sternik Gebeschuss patrzy nań, czekając rozkazu, odzywa się półgłosem:
— Trzydziestu siedmiu, panie komendancie...
— I cóż z tego, gdzie ja ich podzieję?
Już głowy obiegły statek od nawietrznej strony, czepiają się za co mogą, obsuwają się, pomagają sobie, walczą ze sobą, odtrącają je żelazne boki statku, zmywa fala. Trudno oderwać się od patrzenia, trudno wydać rozkaz... Na przednim pokładzie w zamęcie pian roi się od ludzi. Oblepili działo sterczące z wody, pełzną ku wieży, czepiają się