Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rów, oznajmiały się potwornym jękiem bólu i przedśmiertnej skargi wszystkie ofiary wszystkich pobojowisk świata, gdzie srożył się i palił, gdzie dusił i oślepiał, gdzie dręczył i zabijał cud wiedzy niemieckiej, owoc genjuszu i pracy wielkiego Wagera, otucha i nadzieja Niemiec, postrach wroga, niezwalczony, straszliwy Żółty Krzyż.
Olbrzymi orszak żałobny sunął szybko po moście, każdy z nieprzejrzanej masy uczestników przyśpieszał kroku, chcąc uciec i skryć się przed okropną rozdzierającą i oszałamiającą nawałnicą i przemocą.
Pierwszy, który przedostał się na tamten brzeg, bataljon asysty wojskowej, uciekał wgłąb miasta ze sztandarem i orkiestrą, uciekały wieńce, delegacje, duchowieństwo, aż nareszcie, gdy sześciokonny karawan, nakryty górą kwiatów, zjechał z mostu w ulice miasta, w jednej sekundzie urwał się jak uciął huragan, który bił w tłum zza Renu od ściany kominów „Badische“, a za nim milkły bezładnie, niesfornie syreny parowców, holowników, dźwigów portowych i machin pracujących na rzece. Wśród dziesiątków tysięcy kroczących w pochodzie nie było jednego człowieka, któryby nie odetchnął z ulgą i nie otrząsał się z ciężkiego koszmaru.
Dopiero na placu Goethego von Senden dostrzegł w tłumie Gretę i przyglądał jej się z wciąż wzrastającem — zdziwieniem. Przybrana z kosztowną prostotą czarno od stóp do głów, ściągała na siebie spojrzenia swoją urodą i dostojną powagą całej postaci. Oddalała się, ginęła mu z oczu w tłumie i uka-