pana! Niech mnie pan broni, jak pan żywnie chce, nie mieszam się do tego. Ale proszę nawzajem zostawić mi swobodę działania! Na sądzie będę mówiła jak zechcę, z patosem czy bez patosu i to co zechcę, ręczę, że pan sam posłucha tego z pewną przyjemnością.
— Czyż idzie o moją przyjemność? Pani Evo, zbliża się godzina strasznej próby...
— O, proszę mnie nie straszyć!
— Chcę panią doprowadzić do opamiętania, przygotować zawczasu do...
— Jestem przygotowana na wszystko!
— śmiałe słowa...
— Nigdy nie byłam nieśmiałą...
— Pani liczy na swoją sławę i na swój czar kobiecy... I na przedziwną sztukę Evy Evard poruszania ludzkich serc. Czyż pani się nie domyśla, że te trzy niezaprzeczone potęgi stają się właśnie obciąż niem w naszej tragicznej sprawie, że idą przeciw pani? Masy chyliły się przed sławą i kochały pani kreacje, teraz dla tego samego są tak ślepo zawzięte.
A gdzie są przyjaciele, wielbiciele, wszyscy, którzy mieli szczęście spotykać panią, cały ten dwór królowej sztuki, świta hołdownicza wielkiej artystki? Został nam wierny poczciwy senator Guillet-Goudon — jeden jedyny. Dlaczego? Niech pani odpowie!
— Psychoza wojenna, małoduszność, panika stada na dźwięk strasznego słowa — „oskarżona o szpiegostwo“.
— Nie! To gorzka niepewność, zawahanie się
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/150
Ta strona została przepisana.