Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co?!
— Pan krzyczy, jakbym się znajdowała na drugim brzegu Sekwany, gdy tymczasem siedzę tylko po drugiej stronie tego stołu. Czy ten krzyk nie zdradza, kim pan jest?
— Więc?!
— Nic więcej — to tylko chciałam powiedzieć.

Adwokat Evy maître Lourthier długo wahał się i węszył po Paryżu zanim na natarczywe błagania senatora Guillet-Goudona i na wciąż podwyższane kwoty honorarjum zdecydował się wziąć sprawę w swoje ręce.
Opinja ulicy i gazet brukowych była wrogą jego klijentce, zaprzyjaźnione z nią wybitne osobistości były zakłopotane i na prywatne dociekania adwokata wypowiadały się półgębkiem, bardzo ostrożnie, językiem pythyjskim. Deputowany La Frénière odrzucał wprawdzie możliwość szpiegostwa w ordynarnem znaczeniu słowa, ale dopuszczał ze strony Evy błędne i zgubne interpretowanie pojęcia neutralności na terenie nieprzyjacielskim, co zupełnie usprawiedliwiało powszechne oburzenie opinji francuskiej i wkroczenie władz wojskowych. Sam będąc adwokatem, z ochotą podjąłby się obrony w tej sprawie, ale nie pozwalała mu na to jego wybitna rola polityczna, zresztą jest związany dyscypliną swojego klubu parlamentarnego.
— Sprawa w istocie przedstawia mi się błahą, jednak szanowny kolega musi być przygotowany na