Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich krewnych, domyślała się, że Feliks był osobą najbardziej szanowaną w ich rodzinie, swego rodzaju jej luminarzem i uznanym przedstawicielem. Wykładał literaturę w starszych klasach gimnazjalnych, a poza tym wydał kilka tomów własnych wierszy, podobno dużej wartości, chociaż niedocenionych przez krytykę. Przyjechał do Warszawy przed samym ślubem i Bogna zdążyła zamienić z nim zaledwie kilka zdań.
Wyglądał poważnie i zażywnie z krótką kwadratową blond brodą i zaznaczającym się brzuszkiem. Przypominał raczej zamożnego kupca, czy kamienicznika, niż poetę. W istocie by potrosze burżujem, gdyż ożenił się z panną, posiadającą dwie kamienice w Krakowie.
Bogna, niezwykle ostrożna w wyrabianiu sobie sądów o ludziach, starała się nabrać sympatii do tego jedynego znanego sobie krewnego Ewarysta. Jednakże doznała pewnego zawodu. Spodziewała się poznać w Feliksie człowieka nie tyle może światowego, ile wysoce kulturalnego i dobrego. Pod obu tymi względami mogła wszakże mieć duże wątpliwości: nadmiar pewności siebie, zimne spojrzenie oczu i zadowolenie z własnej osoby, widoczne niemal w każdym ruchu, nie wywoływały wrażenia pociągającego. Nadto cała duża i solidna postać Feliksa zdawała się promieniować sytością. Sytość ta otaczała go aurą, rzucała się w oczy na odległość, wysuwała się na plan pierwszy.
Gdy po wyjściu z kościoła wsiadali do samochodu prezesa Szuberta, a on sam zaczął się żegnać i oświadczył, że chce się przejść, Feliks wpakował się do środka. Już to nie było zbyt delikatne. A poza tym, gdy Ewaryst, jak wy-