Strona:Świat R. I Nr 29 page 16 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Lecznica kosowska.

Słońce! zieleń! Szum delikatnych liści, kwiaty, dzieci — i wielki cudny sad...
Migają na trawie bose nogi, piją rosę chciwie spragnione, znużone, zgorączkowane, więzione całe życie — na ramiona kobiet spadają płaszcze włosów, dzieci ledwo odziane biegają wśród kwiatów, szpalerem ku kapliczce otwartej na roścież idzie szybko ksiądz, niosąc w sobie chęć ofiarnej gorącej modlitwy. Tak widmo, tak jakoś jasno — i pierś lżej oddycha i duszy spokojniej w tym zakątku podkarpackim. To, czem się oddycha, przepływa przez organizm dobroczynnym strumieniem. I jakieś ożywcze, dobre siły powstają, a może powracają tylko te dawne, stłumione zabójczymi warunkami, które „kultura“ nam narzuca...
Dusza nasza znużona, ciało udręczone chłonie w siebie to słońce poranne, to powietrze, tę rosę — z początku nieśmiało, jakby z lękiem. Wierzyć zdaje się nie chcą, że na takie gody je wezwano. Tak mało dano im tej prawdziwej rozkoszy. Zajmują się nimi? nie gnębią? nie męczą w zatrutych, zamkniętych pudełkach — nie chronią przed blaskiem słonecznym — nie spowito ich w masę łachmanów i konwenansów, pod fałszywym pozorem piękna?...
Jakieś święto uroczyste, jasne... Prawdziwe Święto.

· · · · · · · · · · · · ·

Bo dr. Tarnawski wierzy głęboko w moc swych zasad i w tem tkwi tajemnica jego siły uzdrawiającej. Tylko człowiek prawdziwej wiary może tworzyć i prowadzić taką lecznicę, jak lecznica Kosowska. Oprócz światła,