Strona:Świat R. I Nr 22 page 22 2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Gdzie się czasem łączą sprzeczności.

Pewien mąż, uchodzący za doświadczonego we własnych oczach, mówił mi: cnota i piękność nie chodzą w parze. Doświadczenie życiowe, taka zwykła empirya, na każdym kroku przekonywa nas o tem.
Osobiście, wolę piękność od cnoty. Potrzeba bowiem zgoła wyjątkowej okoliczności aby mi cnota kobiety przyniosła jakąś korzyść w jakimkolwiek rodzaju. A z piękności kobiety korzystam na każdym kroku: — na ulicy w przelocie, w tramwaju, w teatrze, na balu. Jest to wędrujące dzieło Sztuki.
Raz jeden z przyjaciół przekonywał mnie w najlepszych intencyach:
— Ona jest marna, ona jest samolubna. Ona jest wyrachowana. Ona się z ciebie wyśmiewa. Ona ciebie zdradza.
Odpowiedziałem mu:
— Wszystko to być może. Co do mnie, sądzę, że tak jest nawet. Ale ona jedna może ze mną ten cud uczynić, abym czegoś na świecie pragnął całą mocą mojej krwi i mojej wyobraźni.
On rzekł z politowaniem:
— To ty, ty sam od siebie dodajesz czaru i uroku do wyobrażenia o niej. Wszyscy inni widzą w niej zwyczajną klempę.
Odrzekłem mu, uśmiechając się:
— Więc tembardziej wszystko jest w porządku. Miłość sama zawsze jest cnotą, zwłaszcza wówczas, gdy ją ciernie życia skrwawiły. Wierzaj mi, że szacunek do kobiety potęguje się w sercu zakochanego mężczyzny w miarę, jak jej piękność poczyna blednąć i ulatać.
Tak mi mówił ten mąż, uchodzący za doświadczonego we własnych oczach.

Albin Pawłowski