Strona:Świat R. I Nr 1 page 14 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nem od prawdziwie dyrektorskiego tonu tak dalekim...
P. Hufniakiewicz odrazu jednak siegnął do pugilaresu.
I kiedy wyjmował z tego pugilaresu piękną, sztywną, lśniącą tęczówkę i bez dalszych omawiań położył ją na stole, półgłosem, słodkości przytłumionej pełnym, szepcząc: „moje kwartalne..." Ilja Płatonowicz patrzył to na osobe p. Hufniakiewicza, to na ową tęczówkę oczami osłupiałemi, a w duszy jego, widać to było, coś się zmagało i coś się łamało. Wreszcie w pedagogu rządowym przebudził się człowiek.
— Pan?... mnie?... teraz?... — zawołał serdecznym głosem, w którym, zdawało się, słychać było szelest kapiących ze wzruszenia łez.
Wstał.
Było to silniejsze od niego.
I schowawszy wprawnym ruchem leżącą tęczówkę, otworzył szeroko ramiona swoje i ujął w nie potężnym gestem niebardzo przygotowanego na taką owację p. Hufniakiewicza:
— Ja teraz, teraz dopiero widzę — wołał — że polaki to szlachetny naród, ze polaki to rycerski naród, że polaki to dusza naród...
I oczy mgłą mu się przesłoniły.


∗             ∗

Ktoby zajrzał po chwili do gabinetu dyrektora, zobaczyłby tam dwóch ludzi, rozmawiających ze sobą z taką szczerością, z taką otwartością, z taką przyjaźnią, jak jeszcze żaden dyrektor gimnazjalny w Polsce z ojcem ucznia nigdy nie rozmawiał.
— Ja, Jlja Płatonowicz najdroższy, taki już jestem — wywnętrzał się p. Hufniakiewicz. — Polskie szkoły, ruskie szkoły — dla mnie wsio rawno. Ty mojemu Marcinkowi maturę dawaj, a ja o resztę nie pytam. Będą w Warszawie polskie szkoły, ja przed panem mówię, jak na spowiedzi, to ja przecież opozycji robić nie będę. Daliby mi po pysku i tylebym zyskał, prawda?
— Nikt nie wymaga...
— Jak będą polskie szkoły, to ja potrafię się i polskiemu dyrektorowi pokłonić, potrafię i jego poprosić o względy dla mojego jedynaka. A jest ruski dyrektor, to trzeba jemu się pokłonić, to trudno... Może przyjdą takie czasy, że wszystkie szkoły będą zniesione, albo ja wiem, a maturę będą wprost wydawali w kancelarji oberpolicmajstra, jak na ten przykład paszport zagraniczny, na podstawie kwalifikacji z cyrkułu, to ja się wtedy w cyrkule pokłonię i u oberpolicmajstra pokłonię... Ja nie jestem socjalista...
— Wiżu... wiżu... — przytakiwał p. dyrektor.


∗             ∗

— Gaspadin Hufniakiewicz, druh ty moj sierdiecznyj — mówił z kolei