Strona:Świat R. I Nr 18 page 6 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po dokonanej wśród entuzyazmu przysiędze, król wezwał „kochających ojczyznę“, aby udali się do kościoła „na złożenie Bogu przysięgi i dziękczynienia, że nam dozwolił tak uroczystego i zbawiennego dopełnić dzieła.“
Kościół św. Jana napełniony już był ludem i cechami miejskimi. Król wszedł do niego osobnem wejściem z zamku, a marszałków sejmowych lud rozentuzyazmowany wniósł na rękach do świątyni.
Przemówił jeszcze szlachetnie Kazimierz Sapiecha, motywując dlaczego odstępuje od swego zdania — poczem biskup krakowski odebrał od wszystkich przysięgę, a biskup smoleński, Gorzeński zaintonował hymn św. Ambrożego, powtarzany przez tysiące ludu, zapełniającego kościół i ulice. Rozległy się wystrzały armatnie...
Powracającego do zamku króla witano okrzykami. Gdy zajął miejsce na tronie, ze stolika przed nim ustawionego zrzucono na ziemię wszystkie dawne prawa kardynalne i pacta conventa. Król polecił marszałkom odebrać przysięgę od magistratu i komisyi wojskowej — poczem salwował sesyę na dzień 5 maja.
Lud tłumnie z chorągwiami odprowadzał marszałków sejmowych do domów, a później udał się do pałacu Saskiego, wznosząc okrzyki: wiwat elektor saski, następca tronu!
Uchwalona w d. 3 maja ustawa rozpoczynała się od ogólnych motywów:
„Ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą — egzystencyę polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony; chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć; mimo przeszkód, które w nas namiętności sprawować mogą; dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą konstytucyę uchwalamy i tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy...“
Pierwszy artykuł uznawał religię katolicką za panującą, ale dodawał: „Że zaś ta sama wiara święta przykazuje nam kochać bliźnich naszych; przeto wszystkim ludziom jakiegokolwiekbądź wyznania, pokój w wierze i opiekę rządową winniśmy i dlatego wszelkich obrządków i religii wolność w krajach polskich podług ustaw krajowych warujemy.“
Po zapewnieniu w artykule drugim pierwszeństwa stanowi szlacheckiemu, uchwalili sejmujący, aby zapadłe 18 kwietnia 1791 prawo pod tytułem: „Miasta nasze królewskie wolne w państwach Rzeczypospolitej“ w zupełności było utrzymane „jako dla całości wspólnej ojczyzny nową, prawdziwą i skuteczną dające siłę.“
Pomijając liczne i doniosłe przywileje, prawem tem mieszczaństwu zawarowane, główne jego znaczenie leżało w samej tendencyi ustawy.
Ustawa przypuszczała do pewnego określonego udziału w sejmie i w sesyach prowincyonalnych plenipotentów miast. Każdy z tych plenipotentów po dwuletniej wysłudze w komisyach lub asesoryi, miał otrzymywać nobilitacyę. Szlachcicem zostawał też każdy mieszczanin, właściciel wsi lub miasteczka, opłacający „dziesiątego grosza“ 200 złotych rocznie, każdy posiadający pewną rangę wojskową i każdy regent kancelaryi w dykasteryach rządowych. Wreszcie na każdym sejmie trzydziestu mieszczan „posesyonatów“ miało być przypuszczonych do stanu szlacheckiego — pierwszeństwo zastrzeżono zasłużonym wojskowym, wybitniejszym rękodzielnikom i kupcom zajmującym się handlem produktów krajowych...
Była to więc tendencya powolnego, stałego uszlachcania mieszczaństwa, zrównania go, zlania w ciągu wieków ze stanem szlacheckim. A zaraz po tym wstępie, warującym mieszczaństwu świeżo nabyte prawa, czytamy w ustawie: „Lud rolniczy, z pod którego ręki płynie najobfitsze źródło, który najliczniejszą w narodzie stanowi ludność, a zatem najdzielniejszą kraju siłę, tak przez sprawiedliwość, ludzkość i obowiązki chrześcijańskie, jak i przez własny interes dobrze zrozumiany pod opiekę prawa i rządu krajowego przyjmujemy, stanowiąc, iż odtąd jakiebykolwiek swobody, nadania lub umowy dziedzice z włościanami dóbr swoich ułożyli... będą (one) stanowić wspólny i wzajemny obowiązek... pod opiekę rządu podpadający“. Układy te i umowy wiązać będą tak właściciela, jak i jego następców, lub prawa nabywców, iż ich odmieniać nigdy nie będą mocni...“
Dla ludu wiejskiego, jak widzimy, ustawa niewiele zrobiła, ale nie zapominajmy, kiedy to było — na sięgający daleko przewrot społeczny nie nadeszła jeszcze pora. Oddanie ludu pod opiekę prawa, zezwolenie przemiany pańszczyzny na stosunek czynszowy — były to bądź co bądź pierwsze kroki na drodze zniesienia poddaństwa, tembardziej, że zacni obywatele na drogę tę coraz liczniej wstępowali.
Następne artykuły ustawy urządzały władzę prawodawczą, znosiły nieszczęsne liberum veto, konfederacye i elekcye.
Prerogatywy władzy królewskiej zostały powiększone. Królowi „do dozoru całości i egzekucyi praw“ dodano straż, czyli radę królewską, odpowiedzialną przed reprezentatami narodu.
Kto wie, czem była elekcya, kto wie, że każdy magnat uważał się za kandydata do tronu, boć