Strona:Świat R. I Nr 11 page 5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zbrojnej jaka stała pod jego komendą i zaważenia na przyszłych losach ojczyzny, nie słabły ani na chwilę. Podnieciła je w r. 1868 wizyta ks. Ludwika Napoleona w Konstantynopolu i gorące jego zajęcie się pułkiem kozacko-polskim. Książe wyraził się, wśród wielu innych pochwał, że „w wojsku tureckiem prawdziwem wojskiem są tylko kozacy". Słowa te powtórzył Sadykowi Riza pasza, do którego były wypowiedziane, dodając: „I ja jestem tego zdania. Wszystko, co było, popsuli ale twoich kozaków popsuć nie potrafili. Ja to zawsze mówiłem, że wyście żołnierze: gdzie was posłano, toście waszą służbę pełnili z korzyścią dla państwa, z czcią dla siebie i dla całego wojska. Myśleć dziś, że z chrześcian sułtan nie może mieć żołnierzy, i dobrych, jest nie tylko barbaryzm, ale głupota polityczna nie darowana". Sukces ten nie tylko podniósł Sadyka na duchu, ale rozmarzył go. „Wizyta Księcia Napoleona — pisał pod świeżem jej wrażeniem 8 lipca 1868 do przyjaciela swego i lekarza pułku, dra Aug. Kwaśniewskiego — musi sprawić reakcyę przyjazną nam w opinii cesarza, który dziś, mimo wszystko, co mówią, jest wszechmocny, i w opinji rodaków nawet nam niechętnych, bo przecie widzą, że żyjemy wojskowo i politycznie i świetnie żyjemy". Na sułtanie i pierwszych ministrach, Fuadzie i Aalim, wywarła ocena polaków, jak podnosi Czajkowski, „dobre i silne wrażenie“. „Ale największym z pożytków, jaki stąd odnosi sprawa nasza — dodaje Sadyk — jest ten, że książę Napoleon nabrał po raz pierwszy przekonania, że może być Królem polskim, z siłą polską, że tę siłę widział, że w nią wcielił chętkę dotąd nieobjawioną, że przekonał się, iż z nią może dojść do Kijowa, do Warszawy i do starego Krakowa — i jak mi powiedział jego przyboczny powiernik: Le prince, après avoir vu vos cosaques, ne doute plus de l'esprit bellique des polonais, de la force militaire, de l'avenir de la Pologne, il n'est plus protecteur, mais il est devenu l'associé de la cause polonaise". (Ujrzawszy kozaków waszych, książę nie wątpi już o duchu wojennym polaków, o sile wojskowej, o przyszłości Polski; już nie jest protektorem, lecz stał się sprzymierzeńcem sprawy polskiej). Wyraźniej — kończy Sadyk — nie można powiedzieć, że już wierzy, iż z nami może dojść do korony, a taka myśl w takiej głowie, gorącej, inteligentnej, a przytem namiętnej, jak księcia, będzie wielką dźwignią dla naszej sprawy".
Nie stała się nią. Parę lat upłynęło i runęła potęga Napoleona III i Francyi. Ale i niespożyta wiara i energja Sadyka miały się ku końcowi. Śmierć żony, Ludwiki ze Śniadeckich, kobiety wyjątkowego zupełnie pokroju, o szerokich horyzontach umysłowych, pełnej męzkich przymiotów, która była przez długi szereg lat współpracowniczką planów politycznych męża i regulatorką tej pełnej natchnień i pomysłów indywidualności, jaką był Sadyk, stała się dlań ciosem nader dotkliwym. W r. 1870 wziął Sadyk-pasza dymisyę z armji. Z tą chwilą w pułku kozaków ottomańskich rozległa się komenda turecka, a stara pieśń obozowa, wyszła z pod pióra Romana Zmorskiego, która brzmiała przez lat piętnaście, od wojny krymskiej, umilkła na zawsze. Na stopnie oficerskie, obok polaków, przychodzić poczęli turcy. Pułk stracił swój dotychczasowy jednolity charakter.
Ale istnieć nie przestał. W sześć lat po ustąpieniu Sadyka znalazł się poraz pierwszy na placu boju. I przez dziwną ironię losów pierwszy chrzest krwi, jaki przeszedł ten hufiec, zrodzony z idei ciągłego pogotowia wojennego, stał się jego grobem. Rozbity został w pień przez artylerię rosyjską w morderczej obronie batalionu Dubnik pod Plewną, aby się już więcej nie podnieść z pogromu. W cztery lata później, w r. 1880, obrońca tej Plewny, na której wałach polegli kozacy Sadyka, równie wielki wódz jak fanatyk, Osman-pasza, rozwiązał pułk dragonów na Libanie, ostatni zbrojny oddział polski, jaki istniał.
Całe to małe wojsko, do którego przywiązywał tak wielkie nadzieje, nie przenosiło nigdy siły 880 ludzi. Każdy pułk składał się z 4 sotni, względnie szwadronów, które dzieliły się na cztery plutony po 25 żołnierzy. W pułku, oprócz pułkownika, znajdował się jeden podpułkownik, dwóch majorów,