Strona:Świat R. I Nr 11 page 21 3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak maszyna kuryerka wyrzuca. Fyrt-fyrt-fyrt. Okiem nie zdążysz, brachu, mrugnąć, a już kuryerek gotów. I leży sfalcowany na dwoje. A maszyna nawet ci policzyła sama. Mechanik jeno zerkuje na tabliczkę, w której numery ciągle skaczą i już wie, ile tysięcy numerów wypuściła maszyna. Co do jednego. Taka ci jucha mądra.
Pytał raz czy niemcy taką maszynę zrobiły.
A chłopak, który samemu mechanikowi przynosi zawsze serdelki od rzeźnika, powiedział mu że i niemcy na taką mądrą maszynę są za głupie; anglików samych na to aż trzeba.
Dziś jednak Lutek iść do maszyny nie może. Nie wpuszczają chłopaków. Boją się. Stan wojenny.
Wałęsa się więc do piątej tu i tam.
Wreszcie idzie po kurjerka.
Chłopaki, które czekają na świeże numery, śmieją się do niego z uciechą.
— Wisz... Nowa bomba...
— Eh?!
— Jak Boga kocham...
Oczy im się świecą. Kurjerek będzie dziś szedł znowu. Jak woda.
Lutek kalkuluje:
— Żeby to jaknajwięcej kupić.
A i tu trzeba się brać na kawały.
Kurjerek kupują ludzie istotnie. Ba, wyrywają sobie. Nastarczyć ledwie można.
To ci dzień...