Strona:Świat R. I Nr 11 page 20 2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pan. I gorącą — jak sam hrabia. Kartofle okraszone kwaterką mleka.
I przespał się, mając poduszkę pod głową.
Nazajutrz rano myśli sobie: wypędziła, bo wypędziła, to prawda, ale tak zła nie jest. Trzeba tu zaglądać częściej. Mam ci gospodę.
W rękę całuje i ciotkę i Andzię.
Myśli przytem, że może i śniadanie dostanie.
Ciotce coś się w nocy w palec zrobiło. Skarży się, że spuchło.
Lutek mądrego udaje.
— Pokaż ciotka.
Ogląda palec niby doktór.
— U! wsadź ciotka w gorącą wodę i już...
Andzia się śmieje.
— Takiś mądrala...
Dali mu jeszcze kawałek chleba.
— No, czas do roboty — mówi — walę...
Ma z wczorajszego dwie gazety. Sprzedaćby może sprzedał wczoraj, gdyby bardzo się starał. Ale mu się starać bardzo nie chciało. Wyrzucić je trzeba i cztery grosze licho wzięło. Ale Lutek ma całą złotówkę w kieszeni. Więc o czworaka już nie dba. Taki jest.
— Do zobaczenia — mówi.
Ale od progu wraca.
— Chce ciotka to gazet dam. Niech ciotka sobie poczyta. Okrutne ciekawości w nich stoją.
— Toć że byś je sprzedał — mówi ciotka.
Ale widać, żeby gazety chętnie wzięła. O ciekawości jej nie idzie. Ma dość ciekawości we własnej stancyi. Ale na świeże półki by się przydały, tak