Stary Bóg żyje/Cesarz w niewoli

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Joseph Eduard Konrad Bischoff
Tytuł Stary Bóg żyje
Wydawca Księgarnia T. B. Garus
Data wyd. 1872
Druk Teodor Heneczek
Miejsce wyd. Bytom
Tłumacz Norbert Bonczyk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.
Cesarz w niewoli.

Dwa lata późniéj ten sam Cesarz Napoleon, niezwyciężony niegdyś Pan Europy, jęczał w więzieniu na wyspie św. Heleny. Puste to i odludne miejsce! Gdzie niegdzie tylko kawałek roli, nadto licho uprawionéj — prócz tego ani znaku ubarwionéj łąki, albo lasku z cieniem ożywiającym — dokoła tylko wysoko sterczące skały, ślady zgasłych wulkanów, zaprawdę, istotne więzienie, aż dreszcz przechodzi.
Zaraz nad brzegiem stoi wierzba, pod któréj lichutkim cieniem Cesarz często szukał ochłody. Tam siedzi — siedzi długo, a milcząc patrzy na morze rozlane bez granic.
Dzisiaj Napoleon nader smutny. Jenerał Bertrand, jedyny przyjaciel i nieodstępny towarzysz Cesarza w nieszczęściu, i paź hrabia Józef Retel, ze smutkiem i z obawą spoglądają na zachmurzone czoło uwięzionego Cesarza. On właśnie podniósł głowę i spojrzał na młodzieńca.
„Józefie, wszak ty byłeś przytomny w zamku Fontaineblau, kiedy mi Pius VII. mój przyszły los przepowiedział?“
„Tak, Najjaśniejszy Cesarzu, byłem przytomny.“
„Czy pamiętasz jeszcze owe zdarzenie?“
„I owszem Panie, nigdy mi nie zniknie z pamięci! W tenczas bowiem zdało mi się, jak gdyby Papież nie był człowiekiem zwyczajnym.“
„Czemże?“
„Namiestnikiem boskim na ziemi!“
„Dobrze mój chłopcze! z czego sobie w tenczas zadrwiłem, w to teraz wierzę, zaiste namiestnik Boga na ziemi!“
Tu milczał, spoglądając zamyślony na morze!
„A pamiętasz jeszcze treściwie co w tenczas Papież mówił?“
„Pamiętam Najjaśniejszy Cesarzu! Ojciec św. rzekł: Stary Bóg jeszcze żyje. Potem dowodził z wypadków historycznych starych i nowszych czasów, jak to Bóg karał Panów pogańskich i chrześciańskich, za prześladowanie kościoła i Papieży zaczem jednak kościół i papieztwo istnieje.“
„Cóż jeszcze Józefie, cóż więcéj“ nalegał Napoleon, widząc że młodzieniec w obawie milczy.“
„Że stary Bóg i Waszą Cesarską Mość zgniecie, jeżeli Najj. Pan nieprzestanie dręczyć kościoła, gdyż Bóg spełni obietnicę swoją, którą dał w obronie kościoła i namiestnika swego na ziemi.“
„Tak, prawda!“ potakiwał głową nieszczęśliwy Cesarz.
„Miara nieprawości Waszéj już przepełniona, mówił Pius — że zginie Cesarz, jak wszyscy gnębiciele kościoła poginęli.“
Oh, Papież nie był fałszywym prorokiem — tronu mego nie obalili ludzie, lecz Bóg wszechmocny to sprawił. Biada mi nierozumnemu, gdyż tak pomyślne powodzenie moje dalece zaślepiło mnie, żem nie poznał jak dobitne, jak jasne dowody stawia historya osiemnastu wieków przed oczy, że i największa potęga rozbija się o opoką Piotrową. Zaprawdę, żyje stary Bóg, aby zgnieść wszystkich nieprzyjaciół namiestnika swego!
„Niechcę przeczyć temu, Najjaśniejszy Cesarzu,“ rzekł Bertrand: „że owa wcześna i niesłychanie ostra zima w Rosyi z rozkazu bożego wojska nasze zniszczyła, — lecz nie to nas zwyciężyło — tylko bitwa przegrana pod Lipskiem.“
„Panie jenerale!“ rzekł Napoleon; „Cóż w tem przeciwnego? wszak Panem zwycięztwa jest Bóg. Odludna ta wyspa wśród morza nieograniczonego uczy mię mądrze myśleć, klęski moje otwarły mi oczy! Moje nieszczęścia, moje wygnanie, moja niewola: to wszystko kara za to, żem prześladował głowę kościoła. Dobrze mówił Pius, że wszechmocny obrońca stolicy Piotrowéj strąci mnie z tronu.
Tu milczał Bertrand; Cesarz zwiesił głowę i milczał. Po długiéj chwili milczenia mówił daléj:
„Podczas gdym wojnę toczył z Egiptem, pochlebiałem Egipcyanom, chwaląc wiarę Machometa wypierając się wiary w Jezusa — dzisiaj gotów jestem przysięgać, że wierzę w Bóstwo Jezusa Chrystusa. Tak, on z rodu Izraelita — jak mniemano, Syn ubogiego cieśli — uczył, że jest Bogiem, że jest istotą najwyższą, że stwórcą świata, na dowód tego czyni cuda, niezliczone. Ale ja nie domagam się cudów — skutki nauki Jezusowéj dobitniéj mi dowodzą Bóstwo jego, aniżeli cuda. Podziwiamy, czyny bohaterskie Aleksandra Wielkiego, ale czemże są wszystkie zwycięztwa Aleksandra, bo chociaż porównane ze zwycięztwami Chrystusa! Niczem — cały świat zwyciężył, zwycięztwa jego były tylko chwilowe, przemijające, znikły bez śladu. Ale Jezus pozyskał sobie nie jeden tylko kraj, lecz wszystkich ludzi całego świata, a zwycięztwa Jego trwają już ośmnaście set lat, i podobno istnieć będą aż do sądnego dnia! — A cóż to u każdego człowieka pozyskał sobie Jezu? — oto część człowieka najszlachetniejszą duszę i serce. Czego mędrzec od zwolenników swoich, czego Ojciec od dziatek, mąż od żony, brat od brata często daremnie żąda, t. j. miłości szczeréj, serdecznéj miłości, to zjednał i pozyskał sobie Jezus u milionów ludzi już przez ośmnaście wieków! Niejestże to cud nad cudami? Aleksander i Cezar i Hanibal nie dopięli tego szczęścia pomimo wszelkiéj potęgi talentu. Zawojowali cały świat i świat ich się lękał, ale ani jeden człowiek ich nie miłował. Jakóż zaś Chrystus! — Jemu należą i dla Niego z miłości biją serca tylu milionów Chrześcian przez ośmnaście set lat. Miliony chętnie umierały śmiercią męczeńską z miłości ku Niemu. Miliony chętnie biorą jarzmo na barki swoje. Miliony z miłości dla Niego zrzekają się wszelkich rozkoszy tego świata. I któżby jeszcze, patrząc na takie cuda Chrystusowe mógł wątpić, że On jest słowem, które świat stworzyło?“ —
„Rozmyślając nad tem,“ dodał jenerał Bertrand, „zaiste przyznać trzeba, że to cud nieustanny, to ciągłe istnienie kościoła Chrystusowego, który się domaga od ludzi najprzykrzejszego zaprzania się samych siebie.“
„Wiesz Panie jenerale“ — mówił daléj Napoleon, „że ja jako igraszką kierowałem armijami, które za mnie szły w ogień? Aleć musiałem być przytomny, musiałem ich zachęcać budzącem spojrzeniem, głosem do męztwa zagrzewającym; ale téj tajemnicy nie posiadam, bym mógł imię i miłość moję w sercach ludzkich uwiecznić. Teraz jestem w niewoli. Gdzież są dawni przyjaciele? dawni pochlebcy i ulubieńcy? Wy dwaj tylko, wiecznéj pamięci godni za wierność waszą, wy tylko dzielicie niedolę moję! O już chwilkę tylko, a to ciało moje będzie pastwą robactwa, rozsypie się w proch! Jakaż różnica między mojem nieszczęściem, a wiecznem królestwem Chrystusa, którego ogłaszają, miłują, wielbią po całym świecie. On żyje w sercach milionów po wszystkie czasy. I któż powie, że Chrystus umarł! niejestli to życie? Zaiste to cudowne królestwo Chrystusowe jest najczystszem dowodem bóstwa Jego. Jeżeli zaś on jest Bogiem, to i kościół dziełem boskiem, a więc go broni ręka boska, bramy piekielne niezwyciężą go! O gdybym wszystkim, którzy nad tym światem panują, mógł powiedzieć: „Czcijcie namiestnika Chrystusowego, nieurażajcie go, nie zasmucajcie Papieża, bo was zniszczy podniesione ramię gniewu boskiego, bo Bóg jest obrońcą stolicy Piotrowéj!“
Tu milczał Cesarz. Zaszumiał wietrzyk w gałęziach wierzby, a uwijające się fale oceanu potakiwając łamały się u stóp skalistéj wyspy!







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Eduard Konrad Bischoff i tłumacza: Norbert Bonczyk.