Stare Miasto (wiersz)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor A. O.
Tytuł Stare Miasto
Podtytuł Obrazki z niedawnych lat
Pochodzenie Stare miasto
Obrazki z niedawnych lat
Wydawca Drukarnia Narodowa
Data wyd. 1902
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


STARE MIASTO


Stare Miasto! Warszawy relikwiarzu święty,
Pleśnią wieków porosły, mgłą ich przysłonięty,
Zadumany, jak starzec wyniosły i krzepki,
Co z miłością pogląda na wnucząt kolebki,
Co, opiekun pokoleń, wschodzących na grobie,
Napoły się uśmiecha, napoły w żałobie,
Zarannej gwiazdy szuka na pochmurnem niebie, —
Stare Miasto! i witam i pozdrawiam ciebie!


Stare Miasto! znam treść twą, znam twych ulic wnętrza,
Gdzie tłum świątyń i domóstw bezładnie się spiętrza,
Gdzie, jak patrycyusz dumny, choć w odzieniu zmiętem,
Stoją domy »Pod słońcem«, »Pod lwem«, »Pod okrętem«,
Gdzie wieki, rozkochane w gotyckiej strukturze,
Ślad wspaniały na każdym zostawiły murze,
Gdzie oczy nęcą blanki, skarpy i wykusze —
Czas tynów nie rozwalił, tylko wziął im duszę!...

Stare Miasto! U wchodu czuwa, jak na straży,
Kościół farny, i dzwonów srebrną mową gwarzy,
W toń obłoków wystrzela smukłych wieżyc szczytem,
Jakby sojusz braterski zawarł z nieb błękitem,
Jakby do tronu Boga słał modlitwy ludu,
Wezbrane krwią i łzami, jakby czekał cudu,
Lub proroczych objawień wiary i zapału,
Co w smętny chorał dzwonów wplotą pieśń hejnału!


Bliżej ku srebrnej Wiśle, za murami Fary
Majestatycznie Rynek rozpostarł się stary;
Z czterech stron go obsiadły, pnąc się w błękit siny,
Starożytne, omszone, trzypiętrowe tyny.
Jaskrawo lśnią na słońcu wąskich domóstw dachy
Z miedzi, z czerwonej cegły, z malowanej blachy,
Ścian barwa pstra lub szara, okna wzięte w ołów,
A u szczytu figury smoków i aniołów.

Myśl i ducha przenoszą w dawno zmierzchłe czasy
Dziwaczne balustrady, krużganki, tarasy,
Wchodów pilnują furty misternej roboty,
(Miast dzwonków na łańcuchach wiszą przy nich młoty;)
Nad sklepami się chwieją, (sklep jest w każdym domie),
Szyldy, o fachu kupca świadczące widomie,
Lub wyrzeźbiony w murze lśni znak: herb mieszczański:
Lewiatan, sfinks skrzydlaty, albo Święty Pański...


Spojrzyj, jak się do siebie stare tulą mury!
Choć grom bucha po gromie z piorunowej chmury,
Choć pleśń cegłę za cegłą i głaz źre za głazem,
One stoją potężne wiarą: Myśmy razem!
Spojrzyj! pną się do słońca, gdzieś za chmurzysk bramy,
Zda się słyszę ich głosy: gwarzą: My przetrwamy!
Zda się słyszę: Kły na nas złamie czas-morderca!
Gdybyż wiarę tych murów miały ludzkie serca!

Rynek król! wkrąg ulice, jakby świta pańska:
Krzywe koło, Rycerska, Piwna, Świętojańska,
Zapiecek, dwa Dunaje, szeroki i wąski;
Rynek pień, to konary, gałęzie, gałązki;
Rynek żmij: to ogony: wiją się w przeguby,
W skręty, jeden chwost cienki, drugi tłusty, gruby,
Splotą się, to rozplotą, to znów złączą ściśle,
Niżej wciąż, niżej pełzną, w dół, ku srebrnej Wiśle.


Czy znacie te uliczki, te zaułki brudne,
Gwarem życia tętniące, zgiełkliwe i ludne,
Czasem rubaszne, ale dobre, kochające,
A takie ciepłe, jak to nasze polskie słońce!
Poczciwe, chociaż razem nieopatrzne, butne,
Po staremu junackie, a czasem tak smutne,
Jak sierota, płacząca po macierzy stracie, —
Czy znacie te uliczki, te zaułki znacie?

Patrz! tu Najświętsza Panna wychyla się z wnęki,
U stóp jej kwietny wianek: dar pobożnej ręki,
Tam Jan święty, apostoł, obok malowidło:
Pan Jezus, nad nim anioł rozpiął białe skrzydło,
Tutaj na murach szczerby, kul moskiewskich rysy,
Tam zatarte tablice, tam stare napisy,
Wkrąg pamiątki: spuścizna zmierzchłych wieków święta —
Zginież lud, co tak przeszłość kocha, zna, pamięta?


Stare Miasto! cześć tobie! Ty najdziksze hordy,
Najkrwawsze łzy pamiętasz i najkrwawsze mordy!
Trzykroć bił wściekły orkan o twych domostw ściany,
Każdy mur twój, głaz każdy ofiar krwią zbryzgany!
Stare Miasto! Ja młody śpiewak twój, zrodzony,
Gdy schła krew po ostatniej walce twej szalonej,
Sierocy śpiewak, dziecko trzykroć pogrobowe,
Do stóp twoich gnę smętną, pełną dumań głowę!

O, święć się Stare Miasto! święć się! święć na wieki!
Za młyny belwederskie! za wolskie zasieki!
Za krwawy Kilińskiego miecz wzniesiony, nagi!
Za lochy cytadeli! za mord! za rzeź Pragi!
Za nocy listopada sztylety i głownie!
Za Grochów! za bezbronnych pod Zamkiem katownię!
Za katorgi Sybiru! za ofiarę w czynach!
O, święć się Stare Miasto w córach swych i w synach!


Gdy się stare kościoły o zmroku rozdzwonią,
Sfer ciszę uroczystą zmącając harmonią,
Gdy grają swe pacierze Panu świata panów
Dumne wieże Pijarów, Fary, Augustyanów!
Gdy ponad Starem Miastem w rozmyślań godzinie
Ciężarny łzą skazańców chorał dzwonów płynie,
Gdy całe Stare Miasto skargi śle tułacze —
Modlitwa u stóp Boga płacze — i Bóg płacze!

Zbryzgane i przesiąkłe deszczem rosy krwawej
Warszawskie Stare Miasto, to serce Warszawy!
O warto się wam wsłuchać w tego serca bicie!
Patrzcie, jak z niego tryska jędrne, zdrowe życie!
Patrzcie, jak pełne wiary, jak krzepkie na duchu!
Nie gnie łba, nie skowyta, jak pies na łańcuchu!
Wnijdź tu, a całą piersią dech swobody pijesz,
A wróg mu plwa w oblicze słowem: Ty nie żyjesz!


Nie żyje?! Hej! A spojrzyj w piersi te prostacze,
Jak się tam wielkie serce potężnie kołacze!
Jak krew niem kipi wrząca, jak się kurczy, wije!
A wiesz czem ono bije? krwawą zemstą bije!
Ej, nie igraj z tym ludem, nie draźń go zdradziecko!
Biada wam, gdy się zbudzi! to lew! to nie dziecko!
Biada wam, gdy się zbudzi, gdy wyciągnie szpony
I krwią rzygnie — i stanie cały w krwi czerwonej!

Obcyż nam rewolucyi anioł krwawo-blady?
Obceż Staremu Miastu bunt i barykady?
Obcaż nam kul muzyka, trupów sinych wały
I krwi strugi, co z ulic do Wisły ściekały?
Obcyż nam bój Kilińskich, wściekły bój mieszczański?
Ścichł-że hymn, co bił w niebo z Fary świętojańskiej?
Hej! Słynie pięść warszawska, krzepka pięść żylasta!
Hej! Garścią brał harmaty łyk z Starego Miasta!


O, gdybyż gadać umiał każdy mur i załom,
Jak się napatrzył rzezi, przysłuchał wystrzałom!
Jak hymn nasz, jak żołdactwa wrzask leciał w powietrze!
Jak sztandary, jak orły szumiały na wietrze!
Jak się o mury tłukła, jak w błękity mknęła
Czarowna pieśń legionów: »Jeszcze nie zginęła!«
O, gdyby gadać mogły kamienie i cegły,
To nawet w trupich piersiach ogień by zażegły!

Ludu mój! Nim Twe dzieje, krwawe, wzniosłe dzieje
Rozsnuję w pieśń potężną, zaklnę w epopeję,
Nim Boża łaska pierś mą wypełni jak czarę, —
O dawnych ludziach pieśni niosę tobie stare!
Ludu mój! Weź te pieśni! Jam w nie serce włożył!
Niech świat ten wskrześnie w tobie tak, jak we mnie ożył!
Z swą wiarą, z swą miłością ten świat, dziś daleki,
Niech wskrześnie — i w twem sercu niech żyje na wieki!


A kiedyś.. kiedyś inną pieśń wyśpiewam tobie:
Dumny rapsod twych ojców, co śpią w krwawym grobie!
A kiedyś, z Bożą łaską, kiedyś w pieśni wskrzeszę
Kościuszków i Kilińskich i Głowackich rzesze!
Ludu mój! Wiem, że przyjdzie straszliwa godzina,
Gdy grom z twej mściwej ręki runie w pierś Kaina!
A gdy rok się już spełni, gdy błyśnie dzień cudu,
Za me pieśni... w swem sercu daj mi kąt, o Ludu!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.