Stalky i Sp. (Kipling, 1923)/Od tłumacza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Bandrowski
Tytuł Od tłumacza
Pochodzenie Stalky i Sp.
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1923
Druk Poznańska Drukarnia i Zakład Nakładowy T. A.
Miejsce wyd. Lwów — Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OD TŁUMACZA.

Dzieło niniejsze, poświęcił autor Cormellowi Price’owi, swemu mistrzowi, swego czasu (1874 do 1894) rektorowi liceum w Bideford (Półn. Devon). W powieści tej Kipling, jedna z osób działających, członek hultajskiej trójki, występujący pod przezwiskiem Beetle’a, opisuje nietylko lata swej młodości ale także życie liceum angielskiego, tradycję i charakter szkoły, wreszcie sposób myślenia, zwyczaje, upodobanie oraz życie duchowe angielskiej młodzieży.
Trzeba zaznaczyć i podkreślić, że w życiu Anglika szkoła gra znacznie większą rolę niż u nas. Angielskie szkoły średnie i wyższe, licea i kollegja, to przeważnie internaty, w których chłopcy, w młodym już wieku oderwani od rodziny, pozostają pod wyłączną opieką nauczycieli. Szkoła staje się im domem, zastępuje im rodzinę, tak, że chłopcy rozwój swój duchowy i umysłowy zawdzięczają w znacznie większej mierze pedagogom niż rodzicom. Toteż i po wyjściu ze szkoły wychowankowie nie tracą z nią kontaktu, nie zrywają z nią stosunków, przeciwnie, interesują się nią żywo i wspominają ją przeważnie tak serdecznie, jak dom rodzicielski.
Aż do zmartwychwstania Polski kształtował się u nas ten stosunek przeważnie zupełnie inaczej. Szkoła, nauka, była strasznem, potwornem narzędziem wynaradawiania, Madejowem łożem, na którem przycinano i zniekształcano dusze młodzieży polskiej, nauczycieli uważano za coś w rodzaju katów, najzacieklejszych wrogów młodzieży, którymi też nieraz bywali. Nawet w Małopolsce, gdzie poziom szkół był bardzo wysoki, rzadko kiedy w stosunkach wewnętrznych panowała prawdziwie serdeczna, ciepła, szczera atmosfera. Nie mogły budzić zaufania szkoły, w których „historja ojczysta“ znajdowała się w rubryce godzin nadobowiązkowych, między stenografją a śpiewem. Tak szczęśliwe i piękne wszędzie gdzieindziej lata szkolne w naszym kraju były zatrute, a nieraz bardzo gorzkie. Dlatego, sądzę, mimo iż nasza literatura powieściowa jest bardzo żywa i interesuje się wszystkiem, stosunkowo mało zajmowała się szkołą, w zupełności przestając na zawsze pięknem i miłem „Sercu“ Amicis’a.
Z tego punktu widzenia rzecz biorąc, „Stalky i Sp.“ będzie książką dla czytelnika polskiego zupełnie nową. Uderzy go w niej niejedno, niejedne da poważnie do myślenia, niejedno pokaże mu duszę angielską u korzeni i nie zawsze z najpiękniejszej strony; równocześnie zaś powieść ta, dając olbrzymie pole do nader zajmujących porównań, każe myśleć o naszej nowej polskiej szkole, która własnego swego typu jeszcze nie ma, albowiem on dopiero się tworzy, stosownie do wskazań nowego życia, wypracowywany wspólnie przez pedagogów i uczniów, Jakże mało wiemy o życiu wewnętrznej tej kuźnicy przyszłości, jaką jest szkoła, jak mało zajmujemy się światem szkolnym, temi inspektami, w których ciepłej, słońcem przegrzanej atmosferze rozkwitają i dojrzewają dusze młodych pokoleń.
A jest to zarazem atmosfera szczerej radości życia i humoru, świat prostych uciech i bezpośrednich odruchów, świat, w którym człowiek, mimo dyscypliny, nauczycieli i dozorców, jest wciąż jeszcze wolny, ponieważ nie nauczył się krępować duchowo. Charaktery już się zarysowują, ale jeszcze nie zdołały nabrać stalowej hartowności w walce o życie. I tu są boje — powiedzmy raczej bitki, z których czasem ktoś wychodzi „z twarzą jak kompot,“ przedewszystkiem jednak jest tu słońce, powietrze, ruch, gra wiecznie czynnej, młodej energji i śmiech, nie ślamazarny, ckliwy śmiech przez łzy, ale zdrowy, młodzieńczy — aż do łez.

J. B.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Bandrowski.