Srebrna łania/V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Lange
Tytuł Srebrna łania
Pochodzenie Nowy Tarzan.
Opowiadania wesołe i niewesołe
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1925
Druk Zakłady Graficzne Straszewiczów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe opowiadanie
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.

Metellus Pobożny, wobec nieudolnego kierownictwa wojną, został odwołany, a na jego miejsce przysłany był młody, trzydziestoletni zaledwie naczelnik, Pompejusz, którego sam Sulla nazwał Wielkim. Wbrew zasadzie, gdyż nawet kwestorem jeszcze nie był, wyznaczony został dowódcą armji rzymskiej w zbuntowanym kraju, ale nie było nikogo, coby mu dorównał w potrzebie tak ciężkiej. Choć tak młody, już się odznaczył, zdobywając Afrykę na zwolennikach Cynny i łamiąc tumult Lepidowy. A nigdy republika takich trosk nie miała, bo właśnie rokosz podnieśli niewolnicy pod wodzą Spartaka. Z tymi wojował Krassus, a Pompejusz miał zwalczyć legjony sertorjańskie.
Pewny był siebie, bo wszystko wykonywał piorunem. Ale tu się zawiódł. Nigdy jeszcze nie trafił na tak niezwalczonego ducha w sercach wojowników, jak tutaj.
I starzy legjoniści Metellusa, i ci nowi, którzy z Pompejuszem przybyli, cofać się musieli przed nieugiętą energją nowych Rzymian.
Nieraz w momentach zawieszenia broni rozważał Sertorjusz z Arystodemem: kiedy się skończy ta wojna? i kiedy nareszcie będziemy się mogli wybrać do Atlantydy?
Bo nie zapomniał on wysp Błogosławionych, i tylko, mimo tylu lat poszukiwań, nie mógł się dowiedzieć o ich położeniu.
Tymczasem do miasta Oski przybyła grupa stu kilkudziesięciu legjonistów pod dowództwem Perperny. Był to jeden z wygnańców rzymskich, który dotychczas przebywał na wyspie Sardynji; siedział długo bezczynny, aż go sława zwycięstw Sertorjusza ściągnęła do ziemi Luzów.
Kiedy Perperna w otoczeniu swych oficerów przybocznych wszedł do namiotu Sertorjusza, miał uśmiech przyjazny na twarzy nieco grubej, zmysłowej i pospolitej.
Srebrna łania, która leżała u nóg swego pana, powstała nagle i zaczęła się gościom przypatrywać gniewnem i nieufnem okiem. Ruszyła przeciw nim szybko, jakby chcąc im drogę zagrodzić, i zaczęła kwilić żałośnie.
Gdyby Sertorjusz rozumiał jej kwilenie, toby usłyszał: — to są źli ludzie, nie mów z nimi. — I rzucała się na nich, jakby mówiła im: — precz!
Ale jakieś zaćmienie przyszło na Sertorjusza. Dobroduszny uśmiech na szerokiej gębie Perperny złudził go tak, że z pełnem zaufaniem przyjął jego słowa.
— Sertorjuszu! — mówił Perperna — sława twoich zwycięstw dotarła do Sardynji. Żołnierze moi od wielu lat siedzą bezczynnie na tej wyspie, chyba tyle tylko wojują, co z kozicami w górach tamtejszych. Pragną wojny rzeczywistej, jako przystoi Rzymianom. Tu zaś wojna się toczy z wrogiem ludu rzymskiego i republiki — Sullą i jego ustawą. Pragniemy stanąć pod twojem dowództwem, abyś nas do nowych zwycięstw prowadził. Będziemy ci najwierniejsi ze wszystkich, co cię otaczają, a wiemy, że cię naród tutejszy pokochał.
Spodobała się ta mowa Sertorjuszowi, a choć srebrna łania wciąż dopadała gości, jakby ich zamierzała kopać — to jednak Sertorjusz ze śmiechem ją odciągał, aż znużona klękła na ziemi i oczy odwróciła od nieznajomych. Była bardzo smutna.
Srebrna łania instynktem przeczuła, że na głowę Sertorjusza spaść ma nieszczęście.
W to koło ludzi czystych i prawych, na jakich wyrobili się wszyscy mieszkańcy nowego Rzymu, wdarli się ludzie źli i występni.
Perperna słyszał o sławie Sertorjusza i o tem, jak go kochają legjoniści rzymscy i Hiszpanie — i sławy tej z duszy serca mu zazdrościł.
— Czemuż to ja nie mam być Sertorjuszem? — tak mówił sam do siebie i pewną liczbę oficerów wtajemniczył w tę sprawę.
Tymczasem nowy dowódca rzymski, Pompejusz, po krótkiem zawieszeniu broni, na nowo rozpoczął kroki nieprzyjacielskie.
Sertorjusz wyznaczył Perpernie trudne stanowisko, chcąc zbadać jego uzdolnienie wojskowe. Przybysz z Sardynji spisał się znakomicie i pozycję obronił, a nieprzyjacielowi zadał klęskę. Ale jak zwykle, tak i dziś, właściwym zwycięzcą był Sertorjusz i jego łania, która była coraz zacieklejsza w walkach, jakgdyby śmierci dobrowolnie szukała.
Pompejusz, który był nieco podobny do Aleksandra Wielkiego i chętnie go naśladował, przekonał się mimo wszystko, że Sertorjusza niełatwo zwyciężyć! I znów wojska senatu rzymskiego zaczęły tracić wiarę w swego wodza.
Natomiast Hiszpanie coraz bardziej zapalali się do cudu tej wojny, a w modlitwach swoich codziennie wspominali Adonizję.
Perperna jednak poufnie i swoich bliskich i innych żołnierzy zapewniał, że wszystkie zwycięstwa nad Pompejuszem — to jego zasługa. Sertorjusz zbyt jest surowy i nudny: od czasu, kiedyśmy przybyli do Hiszpanji, ani ja, ani moi żołnierze nie mieliśmy żadnej uczty. Żołnierzowi potrzebna jest rozrywka: muzyka, śpiew, taniec, pijaństwo. Teraz jest znowu przerwa w wojowaniu. Urządzimy sobie zabawę. Do swojego namiotu zapraszam wszystkich, którzy się chcą zabawić. Samego Sertorjusza zaproszę: niech i on się rozchmurzy, niech przyjdzie ze swoją łanią. I jej także damy wina: niech i ona się upije.
Jakoż gońca posłał do naczelnika z prośbą, aby dziś po południu przybył do niego na ucztę.
Adonizja kwilić poczęła żałośnie, a Sertorjusz, choć niechętnie, bo takich zabaw nie lubił, przystał jednakże. Rozumiał, że bądź jak bądź ci nowi ludzie nowe obyczaje chcą zaprowadzić w Osce.
Jakoż Perperna urządził ucztę — nietyle wytworną co obfitą. Nie brakło na niej mięsa bawolego, ani sarniny, ani ryb, ani ostryg, ani ptaków najrozmaitszych dzikich i domowych. Były owoce, ciasta, słodycze różne. Były wina białe, czarne i czerwone.
Sprowadził też flecistki i tancerki — i wraz ze swymi przyjaciółmi śpiewał nieprzyzwoite piosenki z lupanarów, co niezmiernie raniło poczucie zacności Sertorjusza. Zżymał się, ale milczał, gdy tamci po żołniersku jęli baraszkować z flecistkami i tancerkami. Wrzawa też była straszna w namiocie; śpiewanie żołdaków, chichoty dziewcząt i spory rozochoconych legjonistów, przerywane już to śmiechem, już bójką.
Wszystko to miało charakter wysoce karczemny.
Przypomniał sobie Sertorjusz swoje biesiady z Arystodemem i innymi Grekami z Partenopy — i odrazę czuł do tej hulackiej, rozpustnej zabawy.
Chciał opuścić zebranie, gdy naraz u wejścia namiotu uczynił się mały rozruch. Weszła srebrna łania, a nigdy nie była tak srebrna, jak dzisiaj.
Była bardzo niespokojna, jakby chciała wyprowadzić Sertorjusza z namiotu Perperny.
Naraz Perperna wstał i z dobrodusznym uśmiechem, podnosząc czarę wina, zawołał:
— Przyjaciele! Jeżeli nas opromienia sława, to zawdzięczamy ją głównie naszemu dowódcy! Niech żyje Sertorjusz!
I to mówiąc, podsunął kielich Sertorjuszowi, a sam swoją czarę do ust przechylił.
Sertorjusz nie mógł się wymówić: wypił, choć z niesmakiem. Wówczas Perperna czarę swoją rzucił na ziemię. To był znak umówiony. Oficerowie sardyńscy rzucili się na Sertorjusza i przebili go puginałami. Runął na ziemię człowiek prawy i bohaterski, nikczemną zdradą zamordowany.
Adonizję — rzekłbyś — wściekłość opanowała: rzuciła się na zabójców, gryzła ich, kąsała, kopała nogami. Ale, jakaż jest broń, jakaż siła gazeli? Trzydzieści sztyletów wpiło się w jej ciało — i ostatniem spojrzeniem swoich smutnych oczu rzuciła im krwawe przekleństwo.
Perperna ogłosił wojsku, zarówno Rzymianom, jak Hiszpanom, że Sertorjusz umarł śmiercią nagłą i niespodzianą na uczcie — i jego, Perpernę, naznaczył swoim następcą.
Jak piorun podziałała ta wieść na ludność całą, a zwłaszcza na Hiszpanów.
— Gdzie Adonizja? — pytali.
— Adonizja też umarła.
— Cud się skończył. Jesteśmy w złej mocy.
Perperna jednak narzucił się wszystkim na wodza, a z taką czynił to bezczelnością, że nikt mu się nie oparł. Tylko ogień, który popychał rycerzy do walki, zagasł na zawsze i nic już go rozpalić nie mogło.
Adonizja i Sertorjusz krążyli teraz daleko w Elizejach.
W ciągu najbliższych dni po śmierci samotnego marzyciela, Pompejusz rozbił Perpernę i triumfalnie wchodził w mury Oski. Działo się to w r. DCLXXXII.
Jak zaś senat ukarał buntowników, o tem już opowieść nie do nas należy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Lange.