Spokój Boży/XXXII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Peter Nansen
Tytuł Spokój Boży
Wydawca Przegląd Tygodniowy
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. M.
Tytuł orygin. Guds Fred
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXXII.
17 marca.

Wiosna w tym roku jest o wiele wcześniejszą, niż zwykle. Ciepły deszczyk, palące słońce dni ostatnich, budzą kwiaty z bronzowej powłoki leśnej ziemi a ptaszęcy śpiew rozbrzmiewa w przestworzach.
Zaraz po wschodzie słońca, zaszedłem po Małgosię, by zemną wybrała się na spacer. Poranne słońce wyrwało mię ze snu. Nie opierałem się chęci korzystania z pogody i pogwizdując, stanąłem przed zamkniętym jeszcze domem. Roleta się podnosi, Małgosia ukazuje się w nocnym stroju. Obfite, ciemno­‑bląd włosy, spadają na ramiona, błyszczą, jak złote w promieniach słońca. Małgosia kłania mi się, tak radośnie, że aż cała atmosfera przepełnia się szczęściem. A gdy pomyślę, że niedługo w mych spoczywać będzie ramionach i do mnie należeć, ta jaśniejąca młodością, o cudnych kształtach dziewczyna — ze zbytku szczęścia miesza mi się w głowie.
Idziemy do lasu, upajamy się silnym nektarem, wydobywanym przez słońce z tysiąca kwiatowych kielichów. Krew rumieni Małgosi policzki i pulsuje mocno w dłoni, którą w swem trzymam ręku. Upojenie wiosny i nas ogarnia, ożywcze znużenie i w nasze wnika żyły. Małgosia tuli się do mnie, zmęczoną główkę na me kładzie ramię, wsparta o mnie cicho mówi:
„Czy i ty ten słyszysz śpiew“?
„O jakim mówisz śpiewie?“
„Głosy, co tęsknią i wołają, co pociągają i nęcą. Igrają między sobą, narzekają zdala, płaczą z bliska, pytają, odpowiadają a nareszcie łączą się w jedną, pełną wielkości i radości harmonię... To weselny śpiew natury, rozbrzmiewający wokoło. Czy słyszysz, czy odczuwasz?“
„Słyszę wzywającą ku uroczystości naturę. Naprzód o kwiaty! śpiewajcie ptaszęta, zieleńcie się drzewa, wstawajcie, ozdabiajcie się i ćwiczcie! Bądźcie gotowi, wiosna nadeszła, bo wraz z majem, księżniczka z Góry stanie między wami w ślubnej swej szacie. Natura nuci na cześć twego wesela“!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Strumyk przecina naszą drogę, zwykle płynie cichuteńko i spokojnie między wielkiemi kamieniami, dziś topniejący śnieg i lód, przepełnia wodą koryto. Tu i owdzie jednak sterczy duży kamień.
„Trzeba się zwrócić z drogi“ — rzekłem.
Małgosia przytuliła się słodko do mnie.
„Jestem zmęczona wiosną. Niechętniebym powróciła. Nie mógłbyś mnie przenieść“?
Oplotła ramionami mą szyję a ja z dużą dziewczyną na ręku, stanąłem w pośrodku strumyka. Miękkie jej ciało silnie do mnie przytulone a ciepły jej oddech owiewa mą twarz. Mąci mi się w głowie, ale żadnego nie czuję zmęczenia, wysilam całą swą energię, by nie upaść.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Później usiedliśmy zmęczeni, wyczerpani na ławeczce, po drugiej stronie strumyka. Małgosia opiera swą główkę na mem ramieniu i szepcze do ucha:
„O mój silny, piękny, ukochany. Jakże dobrze spoczywa się w twych ramionach“.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wiosna wcześniejsza w tym roku niż zwykle. Dzwony weselne dźwięczą wśród natury. Narzeczeni tęsknią za dniem ślubu.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
21 marca.

Otrzymałem papiery ze stolicy, między innemi świadectwa, bez których nie danoby mi ślubu, nigdzie, nawet na Wiatrakowej Górze. Widzę, że w pierwszym roku życia szczepiono mi ze skutkiem ospę. Dzięki Bogu, inaczej nie wolnoby mi było wstąpić w święte związki małżeńskie.
Jutro rozbiorą wiatrak. Stary z tego powodu był w doskonałym humorze.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Peter Nansen i tłumacza: anonimowy.