Spokój Boży/XXIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Peter Nansen
Tytuł Spokój Boży
Wydawca Przegląd Tygodniowy
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. M.
Tytuł orygin. Guds Fred
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIV.
Grudzień.

Gdym zdobywał dawniej to, co szczęściem się wydawało a później badał serce, pytałem, czy szczęście w niem rzeczywiście się znajduje; zawsze na dnie duszy żył robak zwątpienia w ukryciu pod osłoną kwiatów. I widziałem, że prędzej czy później, nadejdzie godzina, w której zniknie urok.
Zwątpienie wystarcza. Niespokojne spojrzenie, nierozważne słowo, staje się pokarmem. O wieczornej godzinie siedzisz z ukochaną. Nagle widzisz jak obca myśl, obce wspomnienie, oczy jej mgłą zasłaniają. Pytasz a ona odpowiada nieprzytomnym uśmiechem, obojętnem słowem. Jest to jedna tylko chwila. Ona zapomina i ty zapominasz, gdy we wzajemnym spoczywacie uścisku, ale gdy smutna noc nadchodzi, obraz ukochanej, jak zimne kłamstwo staje przed oczyma, z mrożącym serce uśmiechem. Cóż to pomaga, że jutro będzie jeszcze serdeczniejszą dla ciebie? Zdaje ci się że wyleczonym jesteś — to tylko na dzień, tydzień, albo miesiąc. Robak dotknął cię swym jadowitym językiem, jesteś jego zdobyczą.
Bywają ludzie zadowoleni z tak nędznego, chorobliwego szczęścia. Inni znów z wymuszonym twierdzą uporem: Pewność zabija szczęście.
Jedno jest tylko szczęście na ziemi: spoczywać w szczęściu. Wiedzieć, że dziś zachodzące słońce, jutro znowu nas ozłoci promieniem, niczego nie żądać, niczego się nie bać. Nie pragnąć, by upłyniony dzień powrócił, nie marzyć, aby był lepszym, bo każdy jednakowo szczęśliwy. To szczęście, to jedno na ziemi, posiadam. Z większym niż inni zapałem, goniłem za niem. Szukałem go na wielkim świecie — daremnie. Rano wstawałem, późno udawałem się na spoczynek, w pogoni za niem, męczyłem się i wyczerpałem.
Później spłynęło na mnie, jak pieśń w oddalonem, cichem ustroniu. Słyszałem w piękną letnią noc dzwony, przytłumione szmerem strumyka. Nie śmiałem przywołać, obawiałem się spłoszyć. Otworzyłem tylko serce, z pokorną wiarą i nadzieją — patrz — szczęście w niem zaśpiewało.
....Zbadałem serce, niema ukrytego zwątpienia. Czuwałem samotnie, żaden cień nie zeszpecił niewinnego Małgosi obrazu.
Kieruję białą łodzią, słońce oświetla strumyk a ja trzymam w mej dłoni, złoty zdrowy, okrągły owoc.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Peter Nansen i tłumacza: anonimowy.