Odpowiedź na „Psalmy przyszłości” (1909): Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja nieprzejrzana][wersja nieprzejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian
 
Nie podano opisu zmian
Linia 1: Linia 1:
{{WEdycji}}

[[Juliusz Słowacki]]
[[Juliusz Słowacki]]


Linia 239: Linia 237:


::<nowiki>*</nowiki>
::<nowiki>*</nowiki>

Kiedyś ze sto was tysięcy<br>
Było szlachty z serc i z lica;<br>
Dziś jednegom znał szlachcica<br>
I kraj cały nie znał więcej.<br>
Jeden tylko serca męką,<br>
Zamiarami, choć nie skutkiem,<br>
Wielkim, cichym, dumnym smutkiem,<br>
Pełną zawsze darów ręką,<br>
Smętną jakąś nieszczęść sławą<br>
Był szlachcicem - i miał prawo...<br>
Dziś i ten nie został z wami<br>
I godności swej nie trzyma;<br>
Poszedł gnić między królami,<br>
Już go nié ma - i was nié ma!

::<nowiki>*</nowiki>

Nie myśl, że wszystko na naszej łące<br>
Smutnieje, więdnie, zachodzi nocą,<br>
Że nietoperze ociemniające<br>
W powietrzu cicho skrzydły łopocą,<br>
Gdzie znajdą lampę - skrzydły zaduszą,<br>
Gdzie znajdą ciepłą polską krew w żyłach,<br>
To ją wysmokczą - serce wysuszą -<br>
Mózg o wariackich zostawią siłach.<br>
Nie tak, tu nie tak... jak ci się może<br>
Przyśniło, głośny szlachty upiorze!

::<nowiki>*</nowiki>

Duch, ogień, młodość<br>
Orla i żywa<br>
Ogniem porywa<br>
I z ducha czerpie.<br>
Nad nią, na sierpie<br>
Z blasków księżyca,<br>
Boga Rodzica<br>
W zorzy czerwonej,<br>
Na wywróconej<br>
Tęczy porannej!<br>
A pod nią mgła<br>
Z ognia i szkła<br>
W skrze nieustannej<br>
Bałwany wznosząca,<br>
By znieść ją z miesiąca,<br>
Z gwiazdami złotemi<br>
Postwić na ziemi,<br>
Ogłosić królową,<br>
Piękność z płomieniem w sercu z gwiazdami<br>
:::::::[nad głową.

::<nowiki>*</nowiki>

Wyszła, wyszła zza obłoku,<br>
Ludom się pokaże,<br>
I na żniwie, i na toku<br>
Ujrzą ją żniwiarze!<br>
Cała w słońcach, cała w błyskach,<br>
Z kwiatem złotym w dłoni;<br>
Pastuszkowie przy ogniskach<br>
Zaśpiewają o niéj!...<br>
Ujrzą ją na polu trzody<br>
I smętnie zaryczą;<br>
Zadrzą drzewa, staną wody,<br>
Sny z niej tęcz pożyczą!<br>
I zgromadzą się włódarze<br>
Z kosami na roli;<br>
Bo się w sercach - w śnie pokaże<br>
Człowiek dobrej woli...

::<nowiki>*</nowiki>

Bądźże żywotniejszej cery,<br>
Bo cię żywym być przymuszę;<br>
Wygnaj z myśli Maryjusze,<br>
Cezary i Robespiery.<br>
Z komet, z meteorów cyfer<br>
Czytaj przyszłość, wieszczu młody,<br>
Nie bądź w przyszłą noc pogody,<br>
Jako gwiazda zła - Lucyfer,<br>
Gdy słoneczny wóz wyciąga,<br>
Jak pies - węża mając szyję,<br>
I zła skrzy... i w oczy bije,<br>
I bezsennym się urąga. -<br>
Bo my z bezsennego łoża<br>
Wzrok rzucamy gorączkowy,<br>
A ty łykasz blaskiem noża,<br>
Dziecko lub zły duch Jehowy,<br>
Bo nam tworzysz czarną marę<br>
I w zrodzoną rodzisz wiarę.

::<nowiki>*</nowiki>

Ten, kto ojcu powie: Raka!<br>
Ten przeklęty: - więc się bój!<br>
Polski lud to ojciec twój.<br>
Zeń, jak z cierniowego krzaka,<br>
Gotów znowu Bóg wybuchnąć,<br>
Z wichru mając twarz i lice,<br>
I na ciebie, jak na świecę -<br>
Iść - i dalej pójść - i zdmuchnąć!

::<nowiki>*</nowiki>

Więc się bój: - bo nie ja grożę,<br>
Marny człowiek i twój brat,<br>
Ale jakiś strazny świat<br>
I widzialne światła boże,<br>
Z ciszą, z wiatrem i z szelestem<br>
Rzucające się na lud,<br>
Strachy, które mówią: Cud!<br>
Ognie, które szepcą: Jestem!

::<nowiki>*</nowiki>

Więc się bój: - bo Duch się wdziera<br>
Zewsząd i podważa wieże.<br>
Słaby - mówisz - rzeź wybiera;<br>
A czy wiesz, co on wybierze?<br>
Może ludów zatracenie.<br>
Może nam przyniesie w dłoni<br>
Komet wichry i płomienie,<br>
W których drzy król, matka roni,<br>
Działa, wozy, hufce, konie<br>
Ogień pali, ziemia chłonie;<br>
A nikt z mogił nie korzysta,<br>
Jeno wszczynający ruch,<br>
Wieczny Rewolucjonista,<br>
Pod męką ciał - leżący Duch!

::<nowiki>*</nowiki>

We łzach, Panie, ręce podnosimy do Ciebie,<br>
Odpuść nam nasze winy!<br>
Niech będzie twoja wola na ziemi i na niebie;<br>
Przez nas czyń twoje czyny!<br>
Niechaj się twoje imię na wysokościach święci,<br>
Niech się święci trzy razy!<br>
Abyśmy juz nie byli z ksiąg żywota wyjęci<br>
Dla naszych ran i zmazy.<br>
Wspomnij, cośmy cierpieli pod chłostą tych mocarzy,<br>
A duchaśmy nie dali;<br>
Nie poznaliby ojce naszych bolesnych twarzy,<br>
Gdyby z grobowca wstali.<br>
Gdybyśmy cierpieli mocno, wołaliśmy do góry<br>
Jak gołębie: "Nie ciśnij" -<br>
Duchy jak gołębice rozleciały się w chmury;<br>
Zatrwóż! niech wrócą!... błyśnij!<br>
W tej błyskawicy, Panie, ujrzym się i z daleka<br>
Brat pozna swego brata -<br>
I wejdzie nieśmiertelność jako anioł w człowieka,<br>
I staniem ludem świata!...

::<nowiki>*</nowiki>

A tu niżej<br>
Pan poniży<br>
Namiętnych.<br>
Głos uciszysz,<br>
A usłyszysz<br>
Jęk smętnych.<br>
Zebrzydowscy<br>
I Zborowscy<br>
W czerwonych deliach,<br>
Błyskawice<br>
I dziewice<br>
W bladych kameliach.<br>
Chór przychodzi<br>
Zda się w łodzi,<br>
O brzegi trąca.<br>
Nad smętnemi<br>
Lampa ziemi<br>
Okrąg miesiąca.<br>
Zegar świata,<br>
Ptak Piłata<br>
Godzinię pieje.<br>
Strach i nudności,<br>
W grobach drzą kości,<br>
Bez-duch szaleje.<br>
Duch uciska,<br>
Mroczy i błyska,<br>
Aż uzupełni<br>
Wiek idący,<br>
Bogiem błyszczący<br>
Jak miesiąc w pełni.

::<nowiki>*</nowiki>

W takim hymnie, wieszczu, stój;<br>
Bo pieśń taka pójdzie górą,<br>
Nad podlejszych dusz naturą<br>
Panująca - boży strój,<br>
Do którego Bóg nagina<br>
Wszystkie tego wieku struny,<br>
Złączy dźwięki i pioruny,<br>
Świat, co kocha i przeklina,<br>
I błękitu rzuci tła,<br>
Przemienioną krwawość w światła.<br>
Anioł się z aniołem zetrze,<br>
Chrystus wyjdzie na ciał złamy<br>
I z Chrystusem się spotkamy,<br>
A spotkania plac... powietrze!...

::<nowiki>*</nowiki>

Lecz dopóki ty i twoi,<br>
Duchem bożym nie skrzydlaci,<br>
Chcecie stać na głowach braci,<br>
Tak jak szatan dotąd stoi<br>
Ciałem - formą, która kuta<br>
Od tysięcy lat we świecie,<br>
Choć spruchniała - duchy gniecie,<br>
Wyrobiona i przeżuta,<br>
Przeświecona piekłem mara,<br>
Dla was święta tym, że stara...<br>
Póki wy jakby z kamienia,<br>
A kryjący strach kobiecy,<br>
Opieracie wasze plecy<br>
O ten wiatr z gwiazd i z płomienia,<br>
Który się jak słońce pali<br>
I lud niesie, a was wali -<br>
Lecz dotychczas jeszcze szczędzi<br>
Najpiękniejszych od zagłady,<br>
A nie mogąc, dusz gromady<br>
Przerażone z ciał wypędzi; -<br>
To ja - pomny na potrzebę<br>
Przyszłych ludzi, tych cezarów,<br>
Którym każdy stary narów<br>
Kładł pod nogi kamień, glebę,<br>
Męczenników pełną chatę,<br>
Swój interes i prywatę;<br>
To my święci, to my młodzi<br>
Jutrzenkami i błyskaniem<br>
Charonowej Twojej łodzi,<br>
Pełnej trupów - poprzek staniem!

[[Kategoria:Poezja]]

Wersja z 15:28, 6 gru 2005

Juliusz Słowacki

Odpowiedź na "Psalmy przyszłości" [Ujęcie wcześniejsze]

Podług ciebie, mój szlachcicu,
Cnotą naszą - znieść niewolę.
Ty przemieniasz ziemską dolę
W żywot ducha na księżycu;
Głosem dziecka wołasz: Czynu!
Czynu - czynu naród czeka!
Lecz ty wiesz, bez ducha gminu
Jaka słaba pierś człowieka...
A ty, który budzisz czyn,
Gdy spojrzałeś w ludu oczy,
Rzekłeś, że z nich rzeź wyskoczy!!
A kto inny jest - niż gmin?

*

Nie tak - nie tak, mój szlachetny,
Bo czyn ludu nie piosenka.
To nie w herbie z mieczem ręka,
To nie ród imieniem świetny,
To nie pieśni próżny twór,
To nie buntu próżna mara,
To nie chmurny lot Ikara,
Gdzie zasługą upaść z chmur!
To nie na słońc, gwiazd granicy
Z kochankami mdlejąc latać,
Włosy splatać i rozplatać,
Tchnienie tracić w błyskawicy;
Ale twardo, ale jasno
Śród narodu swego stać,
Myślą bić, chorągwie rwać,
Świecić czynu tarczą własną!
W drogę, choćby niepowrotną,
Ale prostą - naprzód twarzą,
Z piersi czystą, choć samotną,
Choć ją sztyletami rażą,
Z twarzą smętną, ale białą,
Chrystusową, choć zwiędniałą,
A ciągnącą lud do siebie
Niesłychanym bożym czarem:
Takim duchem i sztandarem
Być na ziemi - jest być w niebie!

*

Jam spróbował na mej głowie,
Na kształt gwiazdy kałakuckiej,
Nosić gwiazdę myśli ludzkiej
I z tą gwiazdą żyć surowie.
I przybiegli aniołowie,
Aniołowie betleemscy -
A odbiegli ludzie ziemscy
I drzwi moje pożegnali,
I przeklęli... me domowe
Duchy - serce - moję głowę -
Każdy włos poprzeklinali...
A jam przecie bez ich wiedzy
I bez serc ludzkiego ciepła
Czuł, że w żyłach krew nie krzepła.
Ani na rozstajnej miedzy,
Która świat od Boga dzieli,
A do przyszłych idzie światów.
Rosło mniej tęczowych kwiatów,
Choć suszyli ją i klęli.
I dlatego, żem się umiał
Pohamować - być nad zgraję -
Wichr przeleciał i wyszumiał,
I legł martwy... a ja wstaję;
Bo ojczyznę mą w łańcuchu
Widząc, miałem tę pokorę,
Żem żadnego nie klął ruchu...
Czuł gorących - bo sam w gorę,
Modlił się o czasy nowe
I o wrogów mych zwycięstwo,
Choć groziło mi męczeństwo
I w sąd... mogło pójść o głowę.
Bo ty nie myśl, że z anioły
Tylko boża mysl nadchodzi;
Czasem Bóg ją we krwi rodzi
Czasem rzuca przez Mongoły!...

*

A ty, jasny jakiś panie,
Bo cię nie znam, ale słyszę.
Słysząc twoje wierszowanie,
Że ktoś jak perłami pisze,
Że ktoś na kształt się proroka
Stawia ludziom - ale modny,
Jak historyk świata - chłodny,
Obejrzawszy świat z wysoka,
Wieszcze rymy jako cugi
Posłał na świat równym kłusem
I napełnił wóz Chrystusem
Jak Owidiusz Faetonem,
I rozesłał swoje sługi,
Swe kolory czcić pokłonem.

*

Honor myślom, z których błyska
Nowy duch i forma nowa!
Bo są światu, jak zjwiska,
Jako jutrznia są różowa,
Jak ogniste meteory,
Stopom ludu podścielona
By gościńce Irydiona
Pielgrzymowi, który od nich
Bierze ogień i kolory,
Gdy już gwiazd dochodzi wschodnich.

*

Taką była dawniej dana
Poetyczna karm dla ludu,
Objawienie pełne cudu;
Myśl jak mara niespodziana
Z piersi naszej wychodziła
Na kształt gwiazdy lub miesiąca,
Narodowi dźwiękiem miła,
Ludu sen wspominająca,
To jak słońce w półobłoku
Oczom wschodziła w rosła,
To jak róża na potoku
Albo lekki Sylf bez wiosła,
Jakaś siła niewidzialna,
Przez poetę na świat lana,
Wolna - jako anioł Pana!
Silna - jako kra zapalna!

*

Dziś co? - Każdy wieszcz z rozkazem,
Każdy patron... lecz za sobą;
Nie z promieniem, lecz z wyrazem,
Nie duch-duchem, lecz osobą;
Kiedy gore świat cierpieniem,
Kiedy wzbiera czynu fala,
On się kładzie sam kamieniem,
Na ruch ludzki nie pozwala;
Chce zawrócić w stare łoże
Nowe fale - rzeki boże;
Do zbolałych serc nie wnika,
Gromu ludu nie ma w dłoni,
Ale w uszy formą dzwoni,
Albo dzwoni - albo syka.
Jego dźwiękiem, jego mową
Nie odetchnie pierś szeroka,
Nie pomyśli jego głowa,
Skier nie weźmie z jego oka;
Tylko nędzne ujrzy płachty,
Zamiast wieszcza - sztandar jego
I krzyk: "Na Boga żywego!
Ty, kto jesteś? nie rznij szlachty!!..."

*

Któż i gdzie zagroził nożem?
Któż i gdzie ci stanął sporem? -
Możeś spotkał się z upiorem,
Z całym dawnym Zaporożem?
Możeś widział pochód głuchy,
Krzyki krwawe i namiętne
I księżyce nad krwią smętne,
I sokoły w mgle jak duchy?
Może tobie zastąpiły
W poprzek twojej sennej stecki
Same tylko ich mogiły -
A ty zląkł się! - wódz szlachecki!! -

*

Może tylko w noc półjasną
Upiór taki nadlatywał,
Strzały sobie z ran wyrywał
I mgły krwią czerwieni własną.
Hełm rozpalił w błyskawicę,
Miecz potrząsnął purpurowy,
A okropnne cztery głowy,
Jako perły zausznice
Z twarzą nieznajomych plemion,
Niby róże - niósł u strzemion.
- A ty zaraz - w ręku kord,
W kosach przed nim cała wieś!
Duch ten - krzyczysz - jest to rzeź!
Duch ten to czerwony mord!...
- Nie mord, nie rzeź: - to z girlandy,
Co leciała ponad Lidą,
Jakiś sługa dziewki Wandy,
Jakiś złoty husarz z dzidą,
Jakiś krzyża kapłan świecki,
Z tęczy widzeń oderwany,
Znów powracał na kurhany -
A ty zląkł się! - syn szlachecki!!-

*

Duchy lecą i nie giną -
Czasem pełne słów czerwonych:
Czy ty jeden z przestraszonych
Ręką rzezi - gilotyną?
Skadże taka w tobie trwoga
I od ludu rów i przedział?
Prawdę mówisz?... Nie, na Boga,
Wiem, żeś prawdy nie powiedział!
Tylko jakieś sny czerwone,
Zaludnione czartów gminem,
Twych firanek karmazynem
Owionięte, osłonione,
Jak róż jasne - jak sen płone,
Pełne, mówię mar szkaradnych,
Bez słońc, bez gwiazd, kwiatów żadnych,
Przestraszyły cię, żeś krzyknął;
"Stójmy tak - na ojców kości!"
I twój anioł, juz w przyszłości
Zabłyśniony. - jak sen zniknął.

*

Jeszcze co? ani zamachu -
Naród cały hasła czeka -
A krzyk pierwszy z ust człowieka
Był krzyk: Stójmy! był krzyk strachu.
Bo to sen na końcu pieśni,
Że magnaty - kiedyś - staną
Z wielką tęczą chorągwianą
Otrząśnięci z wieków pieśni,
Z wielką myślą w sercu - w głowie -
Chatom - niby aniołowie;
I bunt święty rozpłomienią,
I świat cały od nich zgore...
- w tych magnatach serce chore:
Wąż im sercem, a proch rdzenią!...

*

Kiedyś ze sto was tysięcy
Było szlachty z serc i z lica;
Dziś jednegom znał szlachcica
I kraj cały nie znał więcej.
Jeden tylko serca męką,
Zamiarami, choć nie skutkiem,
Wielkim, cichym, dumnym smutkiem,
Pełną zawsze darów ręką,
Smętną jakąś nieszczęść sławą
Był szlachcicem - i miał prawo...
Dziś i ten nie został z wami
I godności swej nie trzyma;
Poszedł gnić między królami,
Już go nié ma - i was nié ma!

*

Nie myśl, że wszystko na naszej łące
Smutnieje, więdnie, zachodzi nocą,
Że nietoperze ociemniające
W powietrzu cicho skrzydły łopocą,
Gdzie znajdą lampę - skrzydły zaduszą,
Gdzie znajdą ciepłą polską krew w żyłach,
To ją wysmokczą - serce wysuszą -
Mózg o wariackich zostawią siłach.
Nie tak, tu nie tak... jak ci się może
Przyśniło, głośny szlachty upiorze!

*

Duch, ogień, młodość
Orla i żywa
Ogniem porywa
I z ducha czerpie.
Nad nią, na sierpie
Z blasków księżyca,
Boga Rodzica
W zorzy czerwonej,
Na wywróconej
Tęczy porannej!
A pod nią mgła
Z ognia i szkła
W skrze nieustannej
Bałwany wznosząca,
By znieść ją z miesiąca,
Z gwiazdami złotemi
Postwić na ziemi,
Ogłosić królową,
Piękność z płomieniem w sercu z gwiazdami

[nad głową.
*

Wyszła, wyszła zza obłoku,
Ludom się pokaże,
I na żniwie, i na toku
Ujrzą ją żniwiarze!
Cała w słońcach, cała w błyskach,
Z kwiatem złotym w dłoni;
Pastuszkowie przy ogniskach
Zaśpiewają o niéj!...
Ujrzą ją na polu trzody
I smętnie zaryczą;
Zadrzą drzewa, staną wody,
Sny z niej tęcz pożyczą!
I zgromadzą się włódarze
Z kosami na roli;
Bo się w sercach - w śnie pokaże
Człowiek dobrej woli...

*

Bądźże żywotniejszej cery,
Bo cię żywym być przymuszę;
Wygnaj z myśli Maryjusze,
Cezary i Robespiery.
Z komet, z meteorów cyfer
Czytaj przyszłość, wieszczu młody,
Nie bądź w przyszłą noc pogody,
Jako gwiazda zła - Lucyfer,
Gdy słoneczny wóz wyciąga,
Jak pies - węża mając szyję,
I zła skrzy... i w oczy bije,
I bezsennym się urąga. -
Bo my z bezsennego łoża
Wzrok rzucamy gorączkowy,
A ty łykasz blaskiem noża,
Dziecko lub zły duch Jehowy,
Bo nam tworzysz czarną marę
I w zrodzoną rodzisz wiarę.

*

Ten, kto ojcu powie: Raka!
Ten przeklęty: - więc się bój!
Polski lud to ojciec twój.
Zeń, jak z cierniowego krzaka,
Gotów znowu Bóg wybuchnąć,
Z wichru mając twarz i lice,
I na ciebie, jak na świecę -
Iść - i dalej pójść - i zdmuchnąć!

*

Więc się bój: - bo nie ja grożę,
Marny człowiek i twój brat,
Ale jakiś strazny świat
I widzialne światła boże,
Z ciszą, z wiatrem i z szelestem
Rzucające się na lud,
Strachy, które mówią: Cud!
Ognie, które szepcą: Jestem!

*

Więc się bój: - bo Duch się wdziera
Zewsząd i podważa wieże.
Słaby - mówisz - rzeź wybiera;
A czy wiesz, co on wybierze?
Może ludów zatracenie.
Może nam przyniesie w dłoni
Komet wichry i płomienie,
W których drzy król, matka roni,
Działa, wozy, hufce, konie
Ogień pali, ziemia chłonie;
A nikt z mogił nie korzysta,
Jeno wszczynający ruch,
Wieczny Rewolucjonista,
Pod męką ciał - leżący Duch!

*

We łzach, Panie, ręce podnosimy do Ciebie,
Odpuść nam nasze winy!
Niech będzie twoja wola na ziemi i na niebie;
Przez nas czyń twoje czyny!
Niechaj się twoje imię na wysokościach święci,
Niech się święci trzy razy!
Abyśmy juz nie byli z ksiąg żywota wyjęci
Dla naszych ran i zmazy.
Wspomnij, cośmy cierpieli pod chłostą tych mocarzy,
A duchaśmy nie dali;
Nie poznaliby ojce naszych bolesnych twarzy,
Gdyby z grobowca wstali.
Gdybyśmy cierpieli mocno, wołaliśmy do góry
Jak gołębie: "Nie ciśnij" -
Duchy jak gołębice rozleciały się w chmury;
Zatrwóż! niech wrócą!... błyśnij!
W tej błyskawicy, Panie, ujrzym się i z daleka
Brat pozna swego brata -
I wejdzie nieśmiertelność jako anioł w człowieka,
I staniem ludem świata!...

*

A tu niżej
Pan poniży
Namiętnych.
Głos uciszysz,
A usłyszysz
Jęk smętnych.
Zebrzydowscy
I Zborowscy
W czerwonych deliach,
Błyskawice
I dziewice
W bladych kameliach.
Chór przychodzi
Zda się w łodzi,
O brzegi trąca.
Nad smętnemi
Lampa ziemi
Okrąg miesiąca.
Zegar świata,
Ptak Piłata
Godzinię pieje.
Strach i nudności,
W grobach drzą kości,
Bez-duch szaleje.
Duch uciska,
Mroczy i błyska,
Aż uzupełni
Wiek idący,
Bogiem błyszczący
Jak miesiąc w pełni.

*

W takim hymnie, wieszczu, stój;
Bo pieśń taka pójdzie górą,
Nad podlejszych dusz naturą
Panująca - boży strój,
Do którego Bóg nagina
Wszystkie tego wieku struny,
Złączy dźwięki i pioruny,
Świat, co kocha i przeklina,
I błękitu rzuci tła,
Przemienioną krwawość w światła.
Anioł się z aniołem zetrze,
Chrystus wyjdzie na ciał złamy
I z Chrystusem się spotkamy,
A spotkania plac... powietrze!...

*

Lecz dopóki ty i twoi,
Duchem bożym nie skrzydlaci,
Chcecie stać na głowach braci,
Tak jak szatan dotąd stoi
Ciałem - formą, która kuta
Od tysięcy lat we świecie,
Choć spruchniała - duchy gniecie,
Wyrobiona i przeżuta,
Przeświecona piekłem mara,
Dla was święta tym, że stara...
Póki wy jakby z kamienia,
A kryjący strach kobiecy,
Opieracie wasze plecy
O ten wiatr z gwiazd i z płomienia,
Który się jak słońce pali
I lud niesie, a was wali -
Lecz dotychczas jeszcze szczędzi
Najpiękniejszych od zagłady,
A nie mogąc, dusz gromady
Przerażone z ciał wypędzi; -
To ja - pomny na potrzebę
Przyszłych ludzi, tych cezarów,
Którym każdy stary narów
Kładł pod nogi kamień, glebę,
Męczenników pełną chatę,
Swój interes i prywatę;
To my święci, to my młodzi
Jutrzenkami i błyskaniem
Charonowej Twojej łodzi,
Pełnej trupów - poprzek staniem!